Niesamowita historia miliardera, Marcela Amphoux, i jego żony, Sandrine Devillard

Na zdjęciu znajdują się Marcel Amphoux i Sandrine Devillard podczas posiłku
ph

Patrząc na to gdzie mieszkał Marcel i jakie prowadził życie, nic nie wskazywało na to, że miał w posiadaniu miliony. A jednak nie izolował się całkowicie. Marcel dzielił się swoim majątkiem z kilkoma wybranymi osobami – w większości z rodziną i przyjaciółmi, którym ufał.

Wybudował na swojej ziemi proste chatki. Pozwolił tam zamieszkać wybranym członkom rodziny i przyjaciołom. A wszystko zupełnie za darmo, odmówił pobierania jakiegokolwiek czynszu.

Facebook

Uderzenie miłości

Kobiety nigdy nie interesowały Marcela, ale kiedy poznał 21-letnią Sandrine Devillard, wszystko się zmieniło.

Sandrine, znana na całym świecie mieszkanka Paryża, zapukała do drzwi skromnej chaty Marcela w 2010 roku.

Powiedziała mu, że zajmuje się obrotem nieruchomościami i że jest bardzo zainteresowana zakupem posiadanej przez niego ziemi.

Marcel odmówił.

Wtedy Sandrine zaprosiła go na kolację, a Marcel z radością przyjął zaproszenie.

Facebook

Dla wszystkich patrzących z boku, sprawa była jasna – Sandrine Devillard była „poszukiwaczką złota” i jedynym, co tak naprawdę ją interesowało, była fortuna Marcela.

A jednocześnie, trudno było tak myśleć, patrząc na to, jak szczęśliwy stał się Marcel po spotkaniu Sandrine. Zaledwie rok od momentu poznania, para wzięła ślub.

Facebook

Wyglądająca nieco osobliwie para pobrała się w ratuszu Puy-Saint-Pierre. To mała wioska, w której mieszka zaledwie 500 osób, a jednocześnie przepięknie umiejscowiona w dolinie miejscowość, wokół której roztaczają się pokryte śniegiem szczyty.

W wiosce praktycznie wszyscy się znają, więc większość osób widziała Sandrine, kiedy ta pojawiła się na własnym ślubie. Ubrana była w elegancką, drogą i lśniącą sukienkę w kolorze burgunda, zaś w rękach trzymała piękny bukiet z żółtych i czerwonych róż.

Marcel prezentował się zgoła odmiennie. Jego wygląd można by określić mianem sfatygowanego – miał na sobie stary, znoszony garnitur, zaś wrażenie braku schludności potęgowały rozczochrane włosy i brak pełnego uzębienia.

Facebook

Niektórzy goście głośno protestowali przeciwko ich ślubowi.

„Ludzie buczeli i gwizdali. Wszyscy znali Marcela i uważali, że Sandrine jest tu tylko po to, aby przejąć jego posiadłości i pieniądze – powiedział jeden z miejscowych w wywiadzie dla Daily Express.

Facebook

Po ślubie podejrzenia narosły

Sandrine Devillard nie rozumiała dlaczego wszyscy są w stosunku do niej tak podejrzliwi. Twierdziła, że te plotki bardzo ją ranią. Niestety po ich ślubie, podejrzenia stawały się coraz większe.

A to dlatego, że na przykład Sandrine wciąż mieszkała w Paryżu, podczas gdy Marcel pozostał w swojej alpejskiej chatce. Nowożeńcy praktycznie się nie widywali. Trochę dziwne, nieprawdaż?

Facebook

Sandrine na wszystko jednak miała odpowiedź:

„Marcel to człowiek rodem ze średniowiecza, a nawet z czasów prehistorycznych” – wyjaśniała kobieta. – „Ja zaś jestem paryżanką z krwi i kości. I wciąż tam mieszkam. Co nie zmienia faktu, że odwiedzam mojego męża tak często, jak to tylko możliwe. Przyjeżdżam, aby się z nim spotkać i sprawić, aby na jego twarzy pojawił się uśmiech.”

Facebook

Rok po ślubie, podejrzenia mieszkańców wioski stały się jeszcze większe.

Marcel miał wypadek, jadąc samochodem z Sandrine i dwojgiem jej przyjaciół. Kierowca jakoś stracił panowanie nad kierownicą i rozbił samochód. Marcel zginął, podczas gdy Sandrine i jej przyjaciele przeżyli.

Plotka głosi, że kobieta miała coś wspólnego z wypadkiem, ale nie ma na to żadnych dowodów.

Facebook

Załamana Sandrine była zdruzgotana podczas pogrzebu Marcela, ale ani rodzina, ani przyjaciele mężczyzny, nie okazali jej żadnego współczucia.

Sandrine stwierdziła, że jest jedyną spadkobierczynią swojego męża, co oznacza, że w jednej chwili stała się multimilionerką.

Kiedy kobieta oświadczyła przyjaciołom Marcela, że zamierza ich eksmitować, a ziemię przeznaczyć na cele komercyjne, sytuacja osiągnęła punkt kulminacyjny.

Facebook

A jednak Sandrine mocno się zdziwiła

Pośród całego tego zamieszania, ogłoszono ostatnią wolę mężczyzny – cała historia wywróciła się wówczas do góry nogami.

Okazało się, że tuż przed śmiercią Marcel zmienił zapisy testamentu. Wszystkie swoje posiadłości i pieniądze przepisał rodzinie i przyjaciołom.

Nawet domy, które zbudował dla swoich najbliższych, przekazał im na własność.

Sandrine z drugiej strony, nie dostała niczego. Wyglądało to jakby do Marcela wreszcie dotarło wszystko, co starali mu się przekazać rodzina i przyjaciele.

Sandrine stwierdziła, że podpis jej męża pod testamentem został podrobiony i skierowała sprawę do sądu.

Jednak, jak podaje francuska gazeta Dici, w 2016 roku padł ostateczny werdykt, w którym sąd potwierdził autentyczność podpisu.

Facebook

Myślę, że Marcel postąpił słusznie. Niektórzy mogą wierzyć, że to była miłość od pierwszego wejrzenia, a wszyscy inni się mylą. Ale to już nieważne.

Nie umiem pozbyć się wrażenia, że Sandrine dostała to, na co zasłużyła! Udostępnij tę niesamowitą historię, jeśli się z tym zgadzasz!

Exit mobile version