We wtorkowy wieczór spokojne wsie pod Kielcami nagle się obudziły. Najpierw był oślepiający błysk na niebie, potem krzyk: „kula ognia spada na ziemię!”. Za chwilę telefony na 112 zaczęły dzwonić jeden po drugim.
Jedni mówili o meteorycie, inni o spadającym samolocie, a w komentarzach w sieci szybko pojawiło się słowo, które w takich sytuacjach wraca zawsze: UFO.
Noc, w której wszyscy wybiegli przed dom
Było tuż po 17:00, 4 listopada 2025 r. Nad pograniczem powiatów kieleckiego i pińczowskiego niebo rozświetlił jasny, pomarańczowy obiekt, który – jak relacjonowali świadkowie – zostawiał za sobą świetlistą smugę.
„Zgłaszająca widziała przelatujący obiekt, który mógł spaść na ziemię. To dotyczy miejscowości na pograniczu powiatów pińczowskiego i kieleckiego” – powiedział asp. Maciej Ślusarczyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach w rozmowie z Wirtualną Polską.
Ludzie wychodzili z domów, nagrywali telefonami, wrzucali krótkie filmiki do sieci. Na nagraniach widać było jasną „kulę ognia”, która na kilka sekund rozświetlała niebo, po czym znikała za horyzontem.
Alarm służb: policja, straż i wojskowy śmigłowiec
Zgłoszenia brzmiały na tyle poważnie, że policja nie mogła tego uznać za „dziwne zjawisko na niebie i nic więcej”.
Patrole zaczęły przeczesywać teren, do akcji weszła też straż pożarna. Jak podało „Echo Dnia”, rejon poszukiwań obejmował pola i lasy na granicy powiatów.
To jednak nie wszystko. Nad okolicą pojawił się wojskowy śmigłowiec z 3. Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej z Krakowa.
„Operował tam, bo było podejrzenie zdarzenia lotniczego. Ale to się nie potwierdziło” – przekazał rzecznik Sztabu Generalnego Wojska Polskiego płk Marek Pietrzak w rozmowie z Wirtualną Polską.
Przez prawie dwie i pół godziny śmigłowiec krążył nad wskazanym obszarem, a policja i straż szukały na dole śladów katastrofy lotniczej: zniszczonej ziemi, fragmentów wraku, czegokolwiek. Nie znaleziono nic – ani rozbitego statku powietrznego, ani uszkodzeń infrastruktury.
Wojsko zabiera głos. „Nie prowadziliśmy ćwiczeń”
Gdy w sieci zaczęły krążyć teorie o wojskowych rakietach, ćwiczeniach na poligonie czy „tajnych flarach”, Wojsko Polskie zdecydowało się na oficjalny komunikat.
„Informujemy, że 4 listopada 2025 r. w godzinach wieczornych Wojsko Polskie nie prowadziło ćwiczeń w województwie świętokrzyskim” – przekazało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych w oświadczeniu cytowanym przez Wirtualną Polskę i na swoim profilu w mediach społecznościowych.
W tym samym komunikacie wojsko potwierdziło, że:
- śmigłowiec Lotniczego Zespołu Poszukiwawczo-Ratowniczego prowadził działania przez ok. 2,5 godziny,
- nie potwierdzono żadnego incydentu lotniczego,
- „dalsze czynności wyjaśniające prowadzą odpowiednie służby”. WP Wiadomości+2WP Wiadomości+2
Czyli: wojsko nic nie zrzuciło, samolot nigdzie się nie rozbił, ale coś na tym niebie było.
„UFO nad Kielcami?” – internet dorzuca swoje
W sieci szybko zrobiło się gorąco.
Profil „Na Drodze Świętokrzyskie” publikował zdjęcia śmigłowca krążącego nad polami, a internauci dopisywali swoje wersje wydarzeń. Jedni żartowali, że „to na pewno obcy sprawdzają, jak idzie nam z nowym rządem”, inni już całkiem serio pytali, czy nie była to rakieta albo „tajna broń testowana nad głowami ludzi”.
Rozmaite nagrania i fotografie z woj. świętokrzyskiego, mazowieckiego, śląskiego czy wielkopolskiego opisał m.in. portal Eska.pl. Świadkowie opowiadali o pomarańczowych kulach światła, które na kilka sekund pojawiały się na niebie między 16:50 a 19:30, czasem w grupach, czasem pojedynczo.
Padły wszystkie klasyczne hipotezy:
👉 meteory, 👉 wojskowe flary, 👉 drony, 👉 satelity, 👉 oczywiście UFO.
Tymczasem odpowiedź była dużo mniej spektakularna… i bardzo efektowna jednocześnie.
Naukowcy: to był bolid, czyli wyjątkowo jasny meteor
Następnego dnia Wirtualna Polska opublikowała tekst pod wymownym tytułem: „Jasny obiekt nad Kielcami. Jest wyjaśnienie”.
Kamery projektu Skytinel, monitorującego polskie niebo, zarejestrowały przelot bolidu – niezwykle jasnego meteoru – nad Mazowszem i Świętokrzyskiem. „Niecodzienne zjawisko miało miejsce we wtorek około godziny 17” – pisał autor artykułu w WP Wiadomości.
Z naukowego punktu widzenia wyglądało to tak:
- mała skała (fragment meteoroidu) wpada z ogromną prędkością w ziemską atmosferę,
- nagle rozgrzewa się do tysięcy stopni,
- świeci dużo jaśniej niż „zwykła” spadająca gwiazda,
- na ułamek sekundy rozświetla niebo, zostawiając za sobą efektowną smugę.
Specjaliści podkreślają, że takie bolidy widzimy stosunkowo rzadko, ale same w sobie są niegroźne – większość materii spala się wysoko w atmosferze, a na ziemię, jeśli w ogóle coś dotrze, spadają drobne fragmenty, podaje serwis WP Wiadomości.
Co ciekawe, WP zaznaczyła, że ten konkretny bolid nie był związany z popularnym rojem meteorów Taurydów Południowych, który zapowiadano na noc z 5 na 6 listopada. Traf chciał, że spektakularny przelot wydarzył się tuż przed „oficjalnym” pokazem natury.
A co z teorią o flarach?
W relacjach z innych części Polski – zwłaszcza bliżej poligonów – pojawiło się jeszcze jedno wyjaśnienie: wojskowe flary sygnałowe albo obserwacyjne.
Portal „Miejski Reporter”, cytowany przez Eska.pl, zwracał uwagę, że na części nagrań widać światła zawisające na niebie i smugi, które mogą wyglądać jak efekt działania palnego ładunku na spadochronie – klasyczna charakterystyka flar.
Tyle że:
- w samym woj. świętokrzyskim Wojsko Polskie zaprzeczyło, by tego wieczoru prowadziło jakiekolwiek ćwiczenia,
- zapis Skytinel pokazuje wyraźny przelot bolidu,
- zgłoszenia o „kuli ognia” i podejrzeniu katastrofy lotniczej w czasie, gdy rejestrowano ten bolid, pasują do siebie aż za dobrze.
Najbardziej racjonalny wniosek?
Nad Świętokrzyskiem mieliśmy efektowny bolid, a w innych rejonach kraju – mieszankę jego śladu + możliwych flar i „dorabiania” przez nasz mózg dodatkowych szczegółów.
Dlaczego tak chętnie widzimy UFO?
Ta historia pokazuje jedno: potrzebujemy wyjaśnień od razu.
Jeśli ich nie dostajemy, natychmiast wjeżdżają: plotki, teorie spiskowe, „znajomy znajomego z wojska” i oczywiście UFO.
Kielce i okolice miały tego wieczoru wszystko, czego trzeba do małej miejskiej legendy:
- dziwny obiekt na niebie,
- realną akcję służb i wojskowy śmigłowiec,
- brak wraku, brak konkretów,
- szybki szum w sieci.
Dopiero po kilkunastu godzinach naukowcy i obserwatorzy nieba pokazali nagrania i powiedzieli: spokojnie, to tylko bolid.
Czy to rozczarowuje?
Może trochę – bo „obcy nad Kielcami” brzmi bardziej filmowo niż „fragment kosmicznej skały w atmosferze”.
Ale jeśli następnym razem zobaczysz jasną kulę ognia na niebie, a chwilę później usłyszysz helikopter – pamiętaj, że wcale nie trzeba do tego UFO. Czasem wystarczy fizyka, trochę kosmicznego gruzu i nasza wyobraźnia, która zawsze jest o krok przed faktami.
Czytaj także:
„Koniec kieliszka pod krawatem?” Alkohol w polskiej polityce po zakazie Czarzastego
„Nie płakałam po ojcu”. Jak córka alkoholika została jedną z najlepszych aktorek w Polsce