Dziecko w płonącym mieszkaniu

Matki nie ma w domu. To nie pierwszy raz – jako kilkuletnie dziecko często zostaje sama na noc. Tym razem coś jednak idzie nie tak.

Dziewczynka budzi się późnym wieczorem. Słyszy hałas na klatce, czuje zapach dymu. Chce wejść do pokoju mamy, ale w drzwiach zatrzymuje ją ściana ognia.

„Przeżyłam bardzo traumatyczną rzecz w trakcie tego zostawania w domu. Przeżyłam pożar w mieszkaniu. To było na granicy świąt, bo była już choinka, obudziłam się około 22–23, słyszałam bardzo duży huk w bloku. Próbowałam wejść do pokoju mamy i nie byłam w stanie, bo były tam płomienie” – powiedziała w rozmowie z Magdą Mołek w programie „W moim stylu”, cytowanej przez Fakt.

Ma kilka lat. Instynkt każe jej uciekać. Wybiega z mieszkania, biegnie do sąsiadów, wali w drzwi. Ktoś wzywa straż. Blok na parterze, 11 pięter nad nią — gdyby ogień rozszedł się szybciej, mogliby dziś mówić o katastrofie.

„Uciekłam do sąsiadów, zapukałam, tam już się nie dało wejść. Sytuacja była o tyle groźna, że mieszkałam na parterze 11-piętrowego budynku” – opowiadała w tej samej rozmowie, wspominanej przez Kobieta.pl.

To jedno wydarzenie zapisze się w niej na stałe jako „trauma z dzieciństwa”.

Dom bez ojca i dziecko „zbyt dorosłe”

To nie był jednak jedyny cień w jej historii. Ojciec znika z życia rodziny bardzo wcześnie – praktycznie zanim córka zdąży go zapamiętać.

„Ojciec odszedł od nas, gdy miałam kilkanaście miesięcy. Potem zniknął z naszego życia na wiele lat” – mówiła w rozmowie z Viva.pl.

Wychowuje ją samotna mama. Pracuje, ile może, żeby utrzymać dom. Dziecko bardzo szybko uczy się samodzielności – czasem aż za bardzo.

„Ja bardzo wcześnie, jako dziecko, musiałam kombinować, radzić sobie sama” – przyznała w rozmowie dla „W moim stylu”, na którą powołuje się Jastrząb Post.

Często zostaje sama na noc. Pożar jest tylko najbardziej spektakularnym skutkiem tej samotności. Reszta to codzienność, którą wiele dzieci z rozbitych domów zna aż za dobrze: lęk, czuwanie, poczucie, że w razie czego możesz liczyć wyłącznie na siebie.

Świat, który rozsypuje się w wieku 22 lat

Kiedy wydaje się, że najgorsze jest już za nią, przychodzi kolejny cios. Mama – jej jedyna prawdziwa opoka – choruje na raka piersi.

„Mama umarła i mój świat się zawalił. Po co żyć? – myślałam” – wspominała po latach w rozmowie z dziennikarką, cytowanej przez Plejadę.

Ma wtedy zaledwie 22 lata. Zostaje sama. Bez taty, który zniknął kilkadziesiąt miesięcy po jej urodzeniu, bez mamy, która przez całe życie grała rolę obojga rodziców.

W rozmowie z „Wysokimi Obcasami” przyzna:
„W wieku 22 lat zostałam sama. Mogłabym budować karierę na traumach z dzieciństwa, ale tego nie chcę” – powiedziała w wywiadzie dla „Wysokich Obcasów”.

Ojciec, który „przypomniał sobie” po latach

Historia ojca ma ciąg dalszy. Po latach milczenia mężczyzna udziela głośnego wywiadu, w którym mówi o córce, żali się, że nie ma z nią kontaktu, i przedstawia swoją wersję przeszłości.

„Ojciec porzucił rodzinę, gdy miała niespełna rok” – przypomina WP Kobieta, opisując kulisy jego wypowiedzi.

Ona nie wybucha, nie jedzie z odwetem do mediów. Odpowiada… listem na Instagramie.

„Drogi tato. Ten samolot już odleciał. Wiele lat temu” – napisała w emocjonalnym poście, cytowanym przez Vivę.

To zdanie zamyka pewien rozdział. Nie ma w nim nienawiści, jest chłodne podsumowanie faktu: kiedy jej naprawdę potrzebowała, go nie było.

Dziewczynka z pożaru, którą zna cała Polska

Ta kilkuletnia dziewczynka uciekająca z płonącego mieszkania, nastolatka dorastająca bez ojca, 22-latka stojąca nad grobem mamy – to nie bohaterka filmu.

To Joanna Koroniewska. Aktorka, którą cała Polska poznała dzięki roli Małgosi Mostowiak w „M jak miłość”, a później jako jedną z najbardziej lubianych obecnie „internetowych sąsiadek”, tworzących razem z Maciejem Dowborem własne show w social mediach.

Z dziewczyny, która – jak sama mówi – „od dziecka musiała kombinować”, stała się kobietą, która dziś daje swoim córkom dokładnie taki dom, jakiego sama nie miała: stabilny, pełen obecnych rodziców, z dużą dawką śmiechu (często na Instagramie) i normalności.

„Mam w sobie dużo pokory”

Jej trudne dzieciństwo nie stało się paliwem do kreowania wizerunku „wiecznej ofiary”. Przeciwnie – ona sama bardzo często tonuje narrację, gdy ktoś próbuje sprowadzić ją do traumy.

„Mam w sobie dużo pokory, bo wiem, jak szybko można wszystko stracić” – powiedziała w rozmowie z „Vivą”.

Nie wypiera tego, co ją spotkało: mówi o pożarze, o odejściu ojca, o śmierci mamy, ale nie robi z tego głównego tematu swojej kariery. Raczej tłumaczy, skąd u niej taka wrażliwość, pracowitość, przywiązanie do rodziny i silna potrzeba „bycia obecną” dla swoich dzieci.

To historia o tym, że nie każde trudne dzieciństwo kończy się powieleniem tych samych schematów.

Czasem kończy się kobietą, która pamięta, jak to jest być dzieckiem w płonącym mieszkaniu, ale dziś sama jest dla innych bezpiecznym domem.

Czytaj także:

Dziecko, które chowało się w beczce po kapuście

Dziewczynka, która była po prostu numerem

 

Czytaj więcej na temat...