Kiedyś brakowało jej na bilet do kina. Dziś brak jej tylko czasu

Niektóre historie o „idealnym życiu” zaczynają się od zdjęcia z rajskich wakacji, domu z basenem i idealnej rodziny na Instagramie.

Ta zaczyna się od niedokończonego domu, ojca, który pakuje się i wychodzi, i dziewczynki, która ma 12 lat i nagle słyszy, że „pieniędzy brakowało na wszystko”.

„Z dnia na dzień zostaliśmy bez pieniędzy i perspektyw”

Najpierw był plan na szczęśliwą rodzinę pod Warszawą.
Rodzice kupili działkę w Podkowie Leśnej, budowali dom, który miał być spełnieniem marzeń – spokojne miejsce, kawałek ogrodu, szansa na nowe życie.

Pewnego dnia tata posadził rodzinę przy stole i z uśmiechem zapytał dzieci:

„Chcecie, żeby odtąd mamusia była w domu?”

Dla dziecka odpowiedź jest oczywista – tak. Mama rezygnuje z pracy, ma zająć się domem i dziećmi. Rok później wszystko się rozpada.

„Miałam 12 lat, gdy tata nas opuścił. Z dnia na dzień ja i brat zostaliśmy tylko z mamą, bez pieniędzy i perspektyw. A zaledwie rok wcześniej przeprowadziliśmy się do nowego domu w Podkowie Leśnej” – wspominała w rozmowie cytowanej przez Styl.fm.

Dom, który miał być początkiem czegoś lepszego, stał się symbolem czegoś zupełnie innego: został niedokończony, a rodzina została bez środków do życia.

„Pieniędzy brakowało na wszystko”

Dla nastolatki oznaczało to bardzo konkretną codzienność.
W wywiadzie przypomnianym przez CoZaTydzień opowiadała, że po odejściu ojca mama została sama z dwójką dzieci, a „pieniędzy brakowało na wszystko”. Nie było mowy o kieszonkowym, nowych ciuchach czy spontanicznych wyjściach.

„Mówiłam koleżankom, że nie pojadę z nimi do kina, bo nie mam za co kupić biletu” – cytuje jej słowa portal Co Za Tydzień.

Interia przypomina jej inną scenę: mama, która rozpłakała się na widok zwykłej pomarańczy, bo na tak proste rzeczy też czasem brakowało pieniędzy. To był moment, w którym mała dziewczynka ostatecznie zrozumiała, że ich dom naprawdę walczy o przetrwanie.

„Musiałam zostać kolejną kobietą z charakterem”

W takiej sytuacji dziecko ma dwa wyjścia: załamać się albo przyspieszyć dorastanie.
Ona wybiera to drugie.

„Musiałam zostać kolejną kobietą z charakterem w rodzinie. Miałam 12 lat, gdy tata nas opuścił. Z dnia na dzień ja i brat zostaliśmy tylko z mamą, bez pieniędzy i perspektyw” – mówiła w rozmowie, na którą powołuje się styl.fm.

W Plejadzie wspominała, że jej pierwsza myśl po odejściu ojca była prosta, ale dla dziecka piekielnie ciężka: trzeba wziąć odpowiedzialność. „Byłam takim trochę tatą” – mówiła. Dodawała, że myślała wtedy głównie o tym, że pierwsze zarobione pieniądze odda mamie i bratu, bo wie, jak bardzo są im potrzebne.

„Czy Anna Lewandowska naprawdę żyła w biedzie?”

Kiedy po latach stała się jedną z najbardziej wpływowych i zamożnych Polek, w sieci pojawiły się pytania: „No dobra, ale czy ona naprawdę miała ciężko?”.

„Gazeta Wyborcza” w weekendowym tekście przypomina, że sama zainteresowana wielokrotnie powtarzała, iż „poznała smak biedy”, ale długo unikała wchodzenia w szczegóły – mówiła, że to zbyt intymne, bolesne. Dopiero z czasem zaczęła punkt po punkcie opowiadać o tamtym okresie.

Fragment nieautoryzowanej biografii cytowanej przez Pudelek pokazuje, jak wyglądało to z boku: ktoś z rodziny wspomina, że dzieciństwo tej dziewczyny „nie było proste i kolorowe”, a po odejściu ojca zostały realne długi i niedokończone inwestycje, które mama próbowała ogarniać w pojedynkę.

Dziewczyna z Podkowy Leśnej, która zbudowała własne imperium

Ta dziewczynka, która nie jechała z koleżankami do kina, bo nie miała za co, która patrzyła na płaczącą mamę i mówiła sobie w głowie „ja to kiedyś zmienię”, to Anna Lewandowska – dziś jedna z najbardziej rozpoznawalnych trenerek i bizneswoman w Polsce.

Zanim została „Anną Lewandowską od milionowego imperium”, była Anną Stachurską, zawodniczką karate. Złota, srebrna, brązowa medalistka mistrzostw Polski, Europy i świata – sport był pierwszym narzędziem, którym wykuwała swoje nowe życie.

Potem przyszedł czas na blog „Healthy Plan by Ann”, obozy treningowe, catering dietetyczny, aplikację treningową, firmę kosmetyczną. CoZaTydzień wylicza, że dziś to całe mini-imperium marek, z których każda generuje konkretne, duże pieniądze.

Ale fundament – przynajmniej według niej – wciąż jest ten sam: tamten moment, gdy została w biednym domu z mamą i bratem oraz obietnica złożona samej sobie, że kiedy zacznie zarabiać, pierwsze pieniądze odda mamie.

Ojciec, którego trzeba było najpierw znienawidzić, żeby potem wybaczyć

W tle tego wszystkiego jest jeszcze jedna ważna postać – ojciec.
Ten sam, który kiedyś był dla niej całym światem.

W wywiadach dla „Vivy” i „Zwierciadła”, przywoływanych przez Vivę.pl i CoZaTydzień, mówiła, że przed rozstaniem rodziców była „córeczką tatusia” – zapatrzoną, dumną, że może robić to samo, co on. Tym trudniejsze było dla niej to, że pewnego dnia po prostu odszedł.

Przez lata miała do niego ogromny żal. W rozmowie z Faktem ojciec przyznawał, że wiedział o tym i że „nie zna wnuczek, bo takie zapadły decyzje”, choć sam zapewnia, że „zawsze był z córki dumny”.

A potem zdarzyło się coś, co sama nazwała przełomem.
W wywiadzie dla „Żurnalisty”, cytowanym przez Pudelka i Plejadę, opowiadała, że któregoś dnia poszła do kościoła pomodlić się o dziecko. Wyszła, usiadła, wzięła telefon i po latach milczenia napisała do taty wiadomość o treści „wybaczam ci”.

„Wyszłam z kościoła i napisałam do taty. Półtora miesiąca później byłam w ciąży” – wspominała. Ojciec, jak opowiada, odpisał: „Dziękuję, czekałem na to każdego dnia”.

Nie jest to cukierkowe pojednanie. W rozmowach podkreśla, że ich relacja jest „poprawna”, że przeszłości nie da się wymazać, ale to jej było potrzebne to wybaczenie – bardziej niż jemu.

„Co cię nie zabije, to cię wzmocni” – ale w wersji bez motywacyjnych memów

Gdyby ktoś chciał zrobić z tej historii motywacyjny mem, wystarczyłoby jedno zdanie z jej wywiadów:

„Było trudno, ale dziś jestem zdania, że – jak to mówią – co cię nie zabije, to cię wzmocni. Wyszłam z tego doświadczenia doroślejsza i z poczuciem, że nie warto płakać nad losem, tylko trzeba brać sprawy w swoje ręce” – mówiła w rozmowie dla „Women’s Health”, cytowanej przez Co Za Tydzień.

Tyle że ta historia to coś więcej niż ładne hasło:

  • bieda po niedokończonym domu,
  • odejście ojca i bycie „trochę tatą” dla młodszego brata,
  • przyspieszone dorastanie i decyzja, że pierwsze zarobione pieniądze pójdą do mamy,
  • lata pracy – najpierw na macie karate, potem nad marką „Anna Lewandowska”,
  • wreszcie świadome wybaczenie ojcu, nie po to, by zapomnieć, ale by iść dalej.

Dziś to o niej mówi się „silna, spełniona, uprzywilejowana”.
Ale gdy ktoś pyta, skąd w niej tyle dyscypliny, zacięcia i tego słynnego „charakteru”, odpowiedź nie siedzi w luksusowym domu w Hiszpanii, tylko w tamtym niedokończonym domu w Podkowie Leśnej, gdzie 12-letnia dziewczynka pierwszy raz zrozumiała, że nikt nie przyjdzie i jej życia za nią nie poukłada.

Czytaj także:

Aktor z kultowego serialu przyznał: dwa lata walczyłem o jeden trzeźwy dzień. Został ojcem, który nie chce już siebie ukrywać

„Koniec kieliszka pod krawatem?” Alkohol w polskiej polityce po zakazie Czarzastego

 

Czytaj więcej na temat...