„Musiałem być dorosłym, będąc nastolatkiem”. Chłopak, który zaprowadził własną mamę na odwyk

Najpierw słyszysz dźwięk łyżeczki w szklance. Nie od herbaty – od kolejnego „drinka na odwagę”.

Potem drzwi od pokoju. W progu staje nastolatek i mówi słowa, których żadne dziecko nie powinno w ogóle znać: „Znów jesteś pijana, nie będę miał śniadania do szkoły” – wspomina jego mama po latach. Tak opowiadała o tamtym czasie w programie „Uwaga!” TVN.

To miała być zwykła, kochająca rodzina. Zamiast tego chłopak dorastał w domu, w którym alkohol był codziennością, a rola dorosłego spadła na niego zdecydowanie za wcześnie.

Dom, w którym zamiast kawy była wódka

Jego mama, Agnieszka, nie owija dziś w bawełnę.
„Budziłam się i zamiast po kawę sięgałam po alkohol” – przyznała przed kamerami „Uwaga! TVN”.

To nie był „problem z piciem”, tylko pełnoobjawowy alkoholizm:

  • picie od rana,
  • kłamstwa o tym, ile wypiła,
  • zaniedbywanie domu i obowiązków rodzica,
  • wstyd, który czuło dziecko, gdy widziało mamę „w stanie”.

„Pamiętam, jak stawał w progu i mówił: ‘Znów jesteś pijana, nie będę miał śniadania do szkoły’. Wstyd mi jest” – wspominała Agnieszka Kwiatkowska, cytowana przez Wprost.

On sam przyzna po latach, że pochodzi z domu, w którym było bardzo dużo alkoholu – tak powiedział u Kuby Wojewódzkiego, co przypomina „Dzień Dobry TVN”.

Nastolatek zamiast syna. „Zaprowadziłem ją na odwyk”

W pewnym momencie dziecko podejmuje decyzję, której nie podjął żaden dorosły.
Zamiast uciekać, zamiast udawać, że nic się nie dzieje, postanawia ratować własną mamę.

„Zaprowadziłem ją na odwyk, więc musiałem być dorosłym, będąc nastolatkiem” – powiedział w jednym z wywiadów, m.in. dla programu „Uwaga!” i „Kulis Sławy”.

W praktyce wyglądało to tak:

  • najpierw z babcią próbowali rozmawiać, prosić, tłumaczyć,
  • potem przyszły konkretne działania – w tym wezwanie policji, która zawiozła mamę do ośrodka odwykowego, o czym pisał m.in. Fakt i Eska.
  • kobieta kilka razy uciekała z terapii, ale on nie odpuszczał; wciąż namawiał ją do leczenia, co przypominają Super Express i serwisy rozrywkowe.

„Nie wiadomo, jak jej choroba alkoholowa potoczyłaby się dalej, gdyby nie moja interwencja” – mówił w „Kulisach Sławy”, cytowanych przez Plejadę i Vivę.

To nie jest zdanie dorosłego terapeuty. To jest zdanie chłopaka, który powinien myśleć o maturze i pierwszych koncertach, a myślał o tym, jak zasłonić własną mamę przed kolejnym upadkiem.

„Musiałem być dorosłym, będąc nastolatkiem”

Jego słowa przewijają się praktycznie w każdym tekście o jego dzieciństwie:

„Musiałem być dorosłym, będąc nastolatkiem” – zwierzył się w wywiadzie cytowanym przez Vivę i Gazeta.pl.

Starsze rodzeństwo (w tym przyrodni brat Michał, który zrobił karierę we Francji) wyprowadziło się wcześniej. On został sam w domu z dwojgiem rodziców zmagających się z alkoholem.

„Ja i moi bracia musieliśmy się z tym zmagać. Gdy oni się wyprowadzili, zostałem z tym sam. Nie użalam się nad sobą. Faktem jednak jest, że musiałem bardzo szybko dorosnąć” – powiedział w rozmowie z tygodnikiem „Na Żywo”, cytowanej przez Plejadę i Interię.

To „dorosłe” dzieciństwo to:

  • liczenie każdej złotówki,
  • pilnowanie, czy mama wróci trzeźwa,
  • ucieczki z domu, kiedy napięcie było zbyt duże – o czym piszą m.in. Party, Jastrząb Post i serwisy o uzależnieniach.

Dom pełen alkoholu, chłopak pełen marzeń

Paradoks: im gorzej było w domu, tym mocniej on szukał dla siebie „wyjścia awaryjnego”.

Najpierw była muzyka: wrzucanie coverów do internetu, pierwsze próby nagrywania, marzenia większe niż jego Gorzów Wielkopolski. Plejada przypomina, że ucieczką stała się scena, a pierwsze nagrania wrzucał w sieć, gdy w domu wciąż trwała walka z nałogiem.

Potem wiara – ale po swojemu.
Wychował się w domu katolickim, chodził do kościoła, jak większość dzieci „z przyzwyczajenia”. W gimnazjum trafił jednak na grupę rówieśników protestantów, którzy rozmawiali o Bogu inaczej, niż znał z niedzielnych mszy. Viva opisuje, że w wieku 15 lat zmienił wyznanie i trafił do wspólnoty protestanckiej, w której znalazł wsparcie i poczucie sensu, gdy w domu trwał chaos.

Nie opowiada o tym jak o „magicznej ucieczce”. Raczej jak o czymś, co dało mu strukturę, kiedy wszystko inne się rozsypywało.

„Moi rodzice wygrali z nałogiem”

Najważniejsze w tej historii jest to, że nie kończy się ona dramatem mamy.

„Moi rodzice wygrali walkę z nałogiem” – mówił w wywiadzie dla Vivy, cytowanym też przez inne media. Dodał, że dopiero po latach zdecydował się o tym mówić głośno, bo „dojrzał do tej historii”.

Mama Dawida przyznaje dziś otwarcie, że to syn był jej największym wsparciem:

  • mówi, że „zmarnowała dużo lat” i że jest jej wstyd za tamten czas,
  • podkreśla, że to Dawid „włożył ogromny wysiłek w walkę o nią” – tak mówiła w rozmowie cytowanej przez Interię i Super Express.

„Czuję się, jakbym dostał nową mamę. Jestem z niej dumny. Dzielna i silna kobieta” – powiedział wokalista w materiale „Uwaga! TVN”, co przywołują Fakt i Eska.

Dziś to ona jeździ na jego koncerty, jest jego największą fanką i pokazuje się z nim w programach – już nie jako „ta, która piła”, ale jako kobieta, która wygrała z nałogiem.

Dlaczego w ogóle to opowiada?

Mógł to zostawić dla siebie.
Nie musiał mówić w telewizji, że mama była pijana „praktycznie każdego dnia”. Nie musiał przyznawać, że bał się o nią tak bardzo, że sam zadzwonił po pomoc.

A jednak to robi.

„Nie boję się mówić o dzieciństwie, nie użalam się nad sobą. Chcę pokazać wszystkim ludziom, którzy mnie obserwują, że da się. Nieważne, ile masz środków, jakie masz warunki. Da się spełnić to, o czym marzysz” – powiedział w jednym z wywiadów, co cytują Viva, Plejada, naTemat i WP.

Podkreśla też, że skoro rodzice są dziś trzeźwi i „nadrabiają rodzicielstwo”, to ma wręcz obowiązek mówić o tym głośno – żeby inni, którzy teraz żyją w takich domach, zobaczyli, że można z tego wyjść. Tak tłumaczył u Kuby Wojewódzkiego, co przypomina „Dzień Dobry TVN”.

Od „polskiego Biebera” do faceta, który mówi: „da się”

Dziś wszyscy wiedzą, kim jest Dawid Kwiatkowski:

  • wokalista, który na początku kariery był nazywany „polskim Bieberem”,
  • idol nastolatek, juror „The Voice Kids”, regularnie wydający nowe płyty,
  • gość, który sprzedaje koncerty, a jego piosenki wbijają się na listy przebojów.

Ale pod sceną stoi ten sam chłopak, który kiedyś stanął w drzwiach kuchni i powiedział do mamy, że znów jest pijana. Ten sam, który jako nastolatek chwycił ją za rękę i zaprowadził do ośrodka, zamiast udawać, że problemu nie ma.

To nie jest laurka o idealnym życiu gwiazdy.
To raczej opowieść o tym, że czasem to dziecko musi być dorosłe, a potem – jeśli ma dużo siły i trochę szczęścia – może wreszcie pozwolić sobie być po prostu synem.

I właśnie dlatego ta historia tak mocno siedzi ludziom w głowie: bo pokazuje, że za plakatem idola i światłami sceny stoi gość, który dobrze wie, jak pachnie alkohol o siódmej rano i jak to jest, kiedy to ty ratujesz rodzica, a nie rodzic ciebie.

Czytaj także:

„Byłem bitym dzieckiem”. Historia Emiliana Kamińskiego: od bezdomności do własnego teatru

Nieustępliwy outsider, który zamienił ból w siłę i został miliarderem i aktorem

 

Czytaj więcej na temat...