Finał „Tańca z Gwiazdami” dawno się skończył, ale to właśnie duet Katarzyna Zillmann – Janja Lesar wciąż rozgrzewa internet bardziej niż kryształowa kula.
Najpierw pocałunek na parkiecie, potem namiętne sceny z afterparty, wreszcie potwierdzone rozstanie Zillmann z wieloletnią partnerką i sugestie, że została przyłapana z Lesar „na gorącym uczynku” na sali treningowej. Teraz wioślarka mówi wprost, że „skala sytuacji sięga absurdu”, a część komentatorów widzi w całej burzy… podręcznikową homofobię.
Pocałunek nad kryształową kulą
Wszystko zaczęło się od finału 17. edycji „Tańca z Gwiazdami”. Podczas prezentacji uczestników, którzy odpadli z programu, Zillmann i Lesar niespodziewanie pocałowały się nad kryształową kulą. Jak podaje Pudelek, realizatorzy uchwycili moment, a zdjęcia w kilka minut obiegły sieć.
To nie był pierwszy raz, gdy para zdecydowała się na tak śmiały gest. Wcześniej pocałunek był elementem jednej z choreografii. Wtedy Zillmann tłumaczyła, że cała scena została dokładnie zaplanowana i „nie miała być żadnym manifestem”, co podkreślała w rozmowie z Pudelkiem.
Afterparty jak z filmu: ogniste tańce i wspólna taksówka
Prawdziwą bombą okazały się jednak zdjęcia z imprezy po finale. Jak relacjonuje Pudelek, paparazzi przyłapali Zillmann i Lesar na parkiecie w mocno „przytulnych” tańcach, a później – na namiętnych pocałunkach i wspólnym odjeździe jedną taksówką w noc.
Na zdjęciach widać było, że uczestniczki show praktycznie się od siebie nie odklejały. W komentarzach pojawiły się setki wpisów: od gratulacji za odwagę, po oskarżenia o „robienie show pod publiczkę” i pytania o życie prywatne obu kobiet.
Rozstanie z Julią Walczak i oskarżenia o „trzecią osobę”
Olej do ognia dolała wiadomość o rozstaniu Zillmann z jej dotychczasową partnerką, kajakarką Julią Walczak. Jak przypomina Viva!, ich związek był wcześniej pokazywany jako symbol odwagi i miłości.
Serwis Przegląd Sportowy / Onet donosił, powołując się na informatora, że Walczak miała rzekomo przyłapać Zillmann i Lesar na gorącym pocałunku podczas jednego z treningów, co zakończyło się „wielką awanturą”.
Z kolei była partnerka sportsmenki w rozmowach opisywanych przez Świat Gwiazd nie kryła rozgoryczenia i miała gorzko podsumować taneczną relację Zillmann i Lesar, sugerując, że taki finał „nie mógł się inaczej skończyć”.
Zillmann w końcu pęka: „Skala sytuacji sięga absurdu”
Przez kilka dni wioślarka milczała, obserwując, jak w sieci mnożą się nagłówki o „nowym romansie” i „zdradzie”. W końcu jednak nie wytrzymała. Jak podaje Pudelek, Zillmann opublikowała dłuższy wpis, w którym stwierdziła, że skala całej afery „sięga absurdu” i że ma dość grzebania w jej życiu prywatnym.
W rozmowie z Faktem przyznała, że czuje się zmęczona tym, iż każda jej stylizacja czy gest na parkiecie jest rozkładany na czynniki pierwsze, a z jednego pocałunku robi się wieloodcinkowy serial.
Portal Kozaczek zwraca uwagę, że w swoim oświadczeniu sportsmenka podkreśliła, iż ceni prywatność swoje i swoich bliskich, a medialna nagonka rani nie tylko ją, ale też osoby, które „nagle muszą czytać o sobie rzeczy, których nigdy nie powiedziały”.
„Pokłosie homofobii?” Pudelek bierze swoich czytelników na celownik
Ciekawy głos w sprawie pojawił się… po stronie samego portalu plotkarskiego. W komentarzowym cyklu „Okiem Pudelka” redakcja skrytykowała reakcje części internautów, którzy na widok dwóch całujących się kobiet rzucali tekstami w stylu „chore show” czy „promowanie ideologii”. Jak pisze Pudelek, taka skala oburzenia to „pokłosie homofobii i podwójnych standardów wobec osób LGBT” – tym bardziej że podobne sceny z udziałem heteroseksualnych par rzadko budzą podobną furię.
Redakcja zwróciła uwagę, że gdy w show całują się pary kobieta–mężczyzna, komentarze zwykle koncentrują się na „chemii” i „odwadze”, a w przypadku Zillmann i Lesar natychmiast pojawił się język potępienia.
Gdzie kończy się choreografia, a zaczyna prywatność?
Cała historia stawia też pytanie o granice między sceną a życiem prywatnym. Z jednej strony Zillmann już wcześniej jasno tłumaczyła, że pocałunek w programie był elementem występu, częścią opowieści, którą chciały razem z Lesar pokazać. Jak przypomina Kozaczek, obie podkreślały, że w tańcu ważne są emocje i performans, a nie tylko kroki.
Z drugiej strony – zdjęcia z afterparty, rozstanie z długoletnią partnerką i sugestie o „przyłapaniu na treningu” sprawiły, że widzowie zaczęli mylić scenariusz show z prawdziwym życiem uczestniczek. Portale prześcigają się w kolejnych „odkryciach”, a każda nowa wypowiedź Walczak czy Zillmann staje się paliwem dla następnych nagłówków.
Afera, która mówi o nas więcej niż o Zillmann
Czy między Katarzyną Zillmann a Janją Lesar jest coś więcej niż przyjaźń i zawodowa więź? Tego – póki co – oficjalnie nie potwierdziła żadna z nich. Wiemy natomiast, że związek wioślarki z Julią Walczak się zakończył, że po finale „TzG” nie brakowało czułości między tanecznym duetem, a Zillmann ma już dość bycia bohaterką „serialu”, którego scenariusza nie pisała.
Jedno jest pewne: ta historia mówi bardzo dużo nie tylko o świecie celebrytów, ale też o nas – widzach i komentujących. O tym, jak różnie reagujemy na pocałunek dwóch kobiet, a jak na podobne sceny w heteroseksualnych parach. I o tym, jak łatwo zapominamy, że za nagłówkami i memami są prawdziwi ludzie, którzy – tak jak my – mają prawo przeżywać swoje rozstania i początki nowych relacji bez publicznego linczu.
A Ty jak to widzisz? Czy media i widzowie przekroczyli granicę, robiąc z jednego pocałunku wieloodcinkowy skandal, czy może – skoro wszyscy wyszli na parkiet – musieli liczyć się z tym, że ich prywatność przestanie być prywatna?
Czytaj także:
Uwzględniono wniosek o eutanazję zdrowej fizycznie 29-letniej kobiety