Kobieta rodzi we własnej łazience – jej zdjęcia rozprzestrzeniły się w internecie z prędkością huraganu

Facebook/Melissa Heckel

Po porodzie podzieliła się swoim doświadczeniem na Facebooku, gdzie napisała:

Minęło już pięć dni odkąd urodziłam mojego syna, bez pomocy specjalistów. Trzy lata temu we wrześniu urodziłam moją córkę – w szpitalu, bez środków znieczulających. Po okropnych doświadczeniach, bycia naciskaną w związku z planem porodu oraz nękaną podczas samego porodu, kiedy dowiedziałam się, że znów jestem w ciąży, postanowiłam, że tym razem zostanę w domu i to właśnie tutaj urodzę mojego syna.

Mój mąż przez cały czas bardzo mnie wspierał. Szanował moje ciało i wybór, którego dokonałam – decyzję, że urodzę w miejscu, w którym nie będę narażona na stres. Przez mój upór zrezygnowaliśmy nawet z położnej. Po prostu nie lubię, kiedy ktoś próbuje mi mówić, co jest najlepsze dla mnie i dla mojego dziecka. W moim przypadku finanse nie były żadnym problemem.

Wikimedia Commons (Osoby na zdjęciu nie są powiązane z tą historią)

Rodzenie bez opieki medycznej było dla mnie szansą, aby udowodnić, że Bóg stworzył nasze ciała do rodzenia, a szpitale nigdy nie były tu normą.

Urodziłam mojego syna w mojej własnej łazience, po 36-godzinnym porodzie. Dokładnie tyle samo czasu zajęło mi urodzenie mojej córki. Przez całą noc, starałam się ukoić ból pod prysznicem i w wannie, ale niestety mi się to nie udało. Postanowiłam więc znosić ból, stojąc przy ścianie.

Wciąż powtarzałam sobie, że ból jest jedynie tymczasowy. Wczesnym rankiem rozpoczął się poród. Nie wiem dokładnie ile to trwało, ale wydaje mi się, że kilka godzin. Kiedy pojawiły się skurcze, mój mąż był przy mnie i trzymał mnie za rękę. W zasadzie było to nawet romantyczne, pomimo że przez cały czas krzyczałam wniebogłosy.

Facebook/Mariah Franson

Gdzieś w międzyczasie moje wody spłynęły na nasze łóżko. Pięć razy. Kiedy poczułam, że powinnam przeć, chciałam zostać w łóżku, ale wydało mi się to bardzo „nienaturalne”. Powiedziałam mężowi, że mam potrzebę parcia i zapytałam, czy pójdzie ze mną na toaletę. Pozwoliłam mojemu ciału przeć. Siedząc w tym czasie na toalecie.

Mój mąż martwił się, że parcie trwa zbyt długo, więc pomiędzy skurczami zapewniałam go, że czuję, jak główka naszego syna schodzi coraz niżej.

Wreszcie mój mąż był w stanie zobaczyć główkę.

Zachęcił mnie, żebym nie przestawała. Wyraził też swoją obawę, że nasz syn uderzy głową o toaletę, albo do niej wpadnie (haha). Poprosiłam go, aby pomógł mi wstać i że tak właśnie zamierzam dalej rodzić – na stojąco.

Mąż spojrzał na mnie, jak na wariatkę, ale uszanował moją prośbę i mi pomógł. Stałam, trzymając się wieszaka na ręczniki, pozwoliłam mojemu ciału wykonać ostatnie pchnięcie i tak mały pojawił się na świecie. Mój mąż stał obok w szoku i robił zdjęcia.

Nigdy, przez całe swoje życie, nie czułam się tak silna i spełniona, jak wtedy. Nasze ciała są naprawdę niesamowite! Moje łożysko urodziło się samo po jakichś 20 minutach. Po urodzeniu nasz syn ważył 4,3 kg, miał 56 cm i 36 cm obwodu główki.  Mały nie jest zwyczajnych rozmiarów, jako że mój mąż jest bardzo wysoki (205 cm). Jeśli się boisz, albo wydaje ci się, że nie dasz rady, NA PEWNO DASZ!!! Nie bój się, nasze ciała zostały do tego stworzone!

– Marissa Heckel

Po udostępnieniu tego postu w internecine, pod wpisem pojawiło się wiele komentarzy, w których ludzie wychwalają odważną mamę!

Facebook/Melissa Heckel

Myślę, że nie miałabym wystarczająco dużo odwagi, aby rodzić w domu. A jednak bardzo podoba mi się post Marissy. Cóż za niebywale silna kobieta. Udostępnij, jeśli się zgadzasz!

Jeśli chcesz rodzić w domu, zawsze konsultuj tę decyzję z lekarzem, czy położną. W tym przypadku wszystko poszło zgodnie z planem, ale zawsze istnieje ryzyko wystąpienia komplikacji.

Exit mobile version