Nie ma nic bardziej niewinnego niż więź między starszym bratem, a jego ukochaną młodszą siostrą. Ta historia miłości między bratem, a siostrą, między bratem walczącym o utrzymanie swojej młodszej siostry przy życiu, rozdziera serce i przypomina, co tak naprawdę oznacza prawdziwa miłość…
Meagan i Laurence Collardowie zamieszkiwali Australię Zachodnią ze swoimi pięknymi chłopcami Franklinem i Caydenem prowadząc wręcz idealne życie. Jednak para miała nadzieję na to, że urodzi im się dziewczynka, która dopełni ich rodzinę.
Z chwilą, gdy Meagan zaszła w kolejną ciążę i okazało się, że to córka poczuli, że ich marzenie w końcu się spełniło. Nie tylko para była tym zachwycona, ale również ich synowie Franklin i Cayden cieszyli się z perspektywy zostania starszymi braćmi!
Rodzina przygotowywała się na narodziny nowego członka rodziny kupując różowe ubrania i pięknie dekorując pokój dziecięcy na przybycie swojego aniołka. Po przyjściu na świat rodzice nazwali dziewczynkę uroczym imieniem Piper Winifred.
Piper urodziła się w domu przepełnionym miłością i rozwijała się książkowo.
W maju 2018 roku wszystko się zmieniło
Piper zaczęła wymiotować, więc rodzice zabrali ją do gastroenterologa. Jednak, kiedy oprócz wymiotów pojawiła się też gorączka, to skonsultowali się również z lekarzem rodzinnym. Początkowo u Piper zdiagnozowano infekcję ucha i podano jej leki, aby ją z tego wyleczyć.
Niestety miesiąc później miał miejsce podobny epizod. Jednak tym razem Meagan odkryła coś, co ją przeraziło.
Meagan wyczuła twardy guzek na brzuchu Piper, co bardzo ją zaniepokoiło. Tym razem, kiedy zabrała Piper do lekarza okazało się, że jej wątroba wydaje się być spuchnięta i dlatego zdecydowano o przeprowadzeniu odpowiednich badań krwi.
Wysyłając próbki do laboratorium ostrzegano Meagan przed takimi możliwościami, jak HIV, zapalenie wątroby lub rak. Meagan wiedziała, że to nie może być to pierwsze i drugie, ponieważ miała negatywny wynik testu, gdy była w ciąży z Piper.
Jednak trzecia możliwość bardzo ją przeraziła.
Nie spała całą noc
To, że jej córka może mieć raka było dla Meagan na tyle niepokojące, że zachowała tą informacje dla siebie, aby nie martwić reszty rodziny.
Niestety wyniki potwierdziły najgorsze obawy Meagan; Piper miała nerwiaka zarodkowego.
Neuroblastoma jest formą raka najczęściej występującą u niemowląt. Rozwija się z niedojrzałych komórek nerwowych, które znajdują się w kilku częściach ciała. Najczęstszym miejscem pochodzenia nerwiaka zarodkowego są komórki nadnerczy.
Każdego roku w Stanach Zjednoczonych odnotowuje się około 700-800 przypadków nerwiaka zarodkowego. Około 9 na 10 z tych przypadków diagnozuje się przed ukończeniem przez dziecko 5 lat.
Dzieci w tym wieku są w głównej grupie ryzyka w przypadku tego typu raka. Niezwykle rzadko można się z nim spotkać u starszych dzieci.
W przypadku Piper raka zdiagnozowano w wieku 11 miesięcy w czwartym etapie zaawansowania. Rak rozprzestrzenił się z jej nadnerczy do wątroby, węzłów chłonnych, brzucha, klatki piersiowej i jajników.
Rodzina natychmiast zdecydowała się na rozpoczęcie chemioterapii. Po jej pięciu turach i operacji, która obejmowała przeszczep komórek macierzystych, radioterapię i immunoterapię stan zdrowia Piper wydawał się być coraz lepszy.
Oczywiście z tego typu leczeniem w przypadku niemowlęcia wiązały się też skutki uboczne, takie jak wymioty, biegunka, ból w jamie ustnej, a także utrata wagi!
Para walczyła o córkę
Rodzice musieli dwoić się i troić zajmując się na raz tyloma sprawami. Począwszy od wizyt w szpitalu i zapewnienie opieki synom.
Meagan wspomina te doświadczenia, mówiąc: „Zawsze mnie coś omijało, nie dało się inaczej. Nie chcieliśmy przecież zawieść żadnego ze swoich dzieci, ani traktować jednego z nich, jakby było ważniejsze od drugiego, ale w tamtym czasie leczenie Piper było naszym największym priorytetem”.
Najtrudniejszą częścią tego wszystkiego był przeszczep komórek macierzystych. To oznaczało, że Piper musiała być odizolowana od wszystkich przez cztery tygodnie z powodu osłabionego układu odpornościowego. W tym okresie Piper w ogóle nie mogła zobaczyć swoich ukochanych i bardzo zatroskanych starszych braci.
W końcu jednak Piper wypisano ze szpitala i Święta Bożego Narodzenia 2018 roku spędziła w domu ze swoją ukochaną rodziną.
Zwycięstwo było krótkotrwałe
Niestety w miarę upływających tygodni sprawy zaczęły przybierać coraz gorszy obrót.
Meagan zaniepokoiła się, gdy jej córka zaczęła odmawiać chodzenia z powodu bólu. Trzymała dłońmi za swój malutki brzuszek i wielokrotnie powtarzała słowo „ała”. Meagan nie mogła znieść tego, że jej córka tak bardzo cierpi i tłumaczyła lekarzom, że coś jest nie tak.
Jednak oni odrzucili obawy matki, mówiąc, że Piper po prostu odczuwa dyskomfort jeszcze po poprzednich zabiegach. W końcu ustąpili i zlecili kilka badań.
Ich wyniki ujawniły najgorszy z koszmarów, rak się rozprzestrzenił. Collardowie byli wściekli. Już wcześniej podejrzewali, że coś jest nie tak, ale przekonanie o tym lekarzy zajęło im sporo czasu.
Rodzice uznali, że najlepszym sposobem na walkę o życie Piper będzie udział w zagranicznym badaniu medycznym. Niestety, odrzucono ich udział, ponieważ czynność wątroby Piper była zbyt niska, aby można ją było zakwalifikować.
Para zmieniła więc taktykę i postanowiła kontynuować chemioterapię, dopóki wątroba Piper nie zacznie lepiej funkcjonować, po czym ponownie złożą wniosek o udział w badaniach.
Wydawało się, że wszystko idzie dobrze, jeśli chodzi o reakcję Piper na chemioterapię. Jednak po czwartym dniu jej stan zdrowia zaczął się pogarszać.
17 czerwca Piper pozwolono wrócić do domu, wtedy jej rodzice już wiedzieli, że jej życie zbliża się do końca i starali się wyjaśnić swoim synom, co to dokładnie oznacza.
Po tym, jak wyjaśnili swoim synom, że Piper wkrótce zostanie aniołem w niebie, młody Cayden nie chciał tego przyjąć do wiadomości. Pięciolatek nalegał, aby znaleźli innego lekarza lub stworzyli recepturę na nowy lek, aby pomóc jego ukochanej młodszej siostrze. Jednak w końcu, jak powiedziała Meagan, brat zrozumiał, że nic nie można zrobić.
Nagle wszystko się zmieniło
20 czerwca po obudzeniu się Piper wydawała się być jakaś inna.
Mała dziewczynka miała apetyt i bawiła się z ukochanymi starszymi braćmi. Jednak tak szybko, jak jej stan się poprawił, szybko też się pogorszył. Tego wieczoru Piper zaczęła wymiotować krwią, co skłoniło Meagan do natychmiastowego wezwania pielęgniarki.
Z kolei ta zawiadomiła natychmiast lekarza, który gdy zobaczył Piper, poradził, by podać jej coś za złagodzenie bólu, ponieważ nie można już było nic więcej zrobić.
Na wieść o tym Laurence pospieszył do domu i przytulił swoją ukochaną córkę po raz ostatni. Starsi bracia Piper trzymali swoją młodszą siostrę i całowali ją przez kilka ostatnich cennych chwil. Tej nocy o 21:14 Piper Winifred wydała swój ostatni oddech.
1 lipca, zaledwie kilka tygodni przed ukończeniem drugiego roku życia odbył się pogrzeb Piper. Rodzina i przyjaciele przyszli pożegnać ją po raz ostatni.
Nie sposób powstrzymać łez
Meagan wspomina ten dzień ze łzami w oczach. Cayden, który był zaledwie pięcioletnim chłopcem niósł trumnę swojej ukochanej siostrzyczki. Chciał być przy niej jak najbliżej ten ostatni raz. Więź między starszym bratem a młodszą siostrą była tak silna, że wszystkim, którzy to widzieli pękały serca.
Bolesna strata Piper Winifred zbliżyła do siebie całą rodzinę. Meagan twierdzi, że bardziej doceniają życie i w każdej możliwej chwili pamiętają o swojej małej dziewczynce.
Po tej druzgocącej stracie Meagan uświadomiła sobie, jak mała jest wiedza na temat nerwiaka zarodkowego i jak niewielkie środki przeznacza się na badania nad nim.
Rodzina zmarłej Piper postanowiła więc zwiększyć świadomość innych na temat tej choroby za pośrednictwem strony na Facebooku poświęconej córce i jej walce z chorobą.
Strona Walcz jak księżniczka – walka z neuroblastomą Piper ma tysiące obserwatorów. Rodzina zamieszcza tam informacje o chorobie, szczegóły zmagań Piper oraz informacje dotyczące zbiórek pieniędzy na inne dzieci walczących z chorobą.
Strata, która mogła znieczulić ich na problemy innych uczyniła tą rodzinę jeszcze bardziej empatyczną niż wcześniej. Collardowie są dowodem na to, że nawet w obliczu druzgocącej straty możemy mieć w sobie iskierkę nadziei, której potrzebuje świat.