Zaledwie kilka tygodni po tym, jak Millie Smith i Lewis Cann dowiedzieli się, że urodzą im się bliźniaczki, poinformowano ich, że przeżyje tylko jedna z nich.
30 kwietnia, po 30 tygodniach ciąży wysokiego ryzyka, Millie urodziła jednojajowe bliźniaczki, Callie i Skye. Niestety ta druga przeżyła zaledwie trzy godziny.
Później, na oddziale intensywnej terapii noworodków, Callie przebywała w inkubatorze już bez siostry, pod opieką kochających i pogrążonych w żałobie rodziców. Wtedy to, przytłoczona obowiązkami mama innych zdrowych bliźniaków, niewinnie powiedziała Millie, że ma „wielkie szczęście” nie mając dwójki dzieci.
Zdruzgotana tymi słowami młoda mama nie mogła znaleźć słów, które byłyby w stanie wyrazić jej stratę. Kobieta zdała sobie sprawę, że pamiętając o Skye może pomóc innym rodzinom, które straciły dziecko. Dokonała tego przy pomocy fioletowego motyla.
W listopadzie 2015 roku Millie Smith i jej partner Lewis Cann dowiedzieli się o ciąży ich pierwszego, wspólnego dziecka. Millie, która ma w rodzinie bliźniaki, stwierdziła, że miała „przeczucie” co do narodzin bliźniąt. 10 tygodni później lekarze potwierdzili, że spodziewają się jednojajowych bliźniaczek.
Niestety niecałe dwa tygodnie później brytyjska para otrzymała druzgocącą wiadomość. Jedno z ich dzieci było śmiertelnie chore i miało umrzeć po narodzinach.
„Podczas badania lekarka nic nie mówiła. Byłam bardzo podekscytowana i z uwielbieniem oglądałam te małe dzieci, ale ona milczała. Zarówno Lewis, jak i ja od razu wiedzieliśmy, że musi być jakiś problem” – powiedziała Millie.
Lekarka poinformowała parę, że jedno z dzieci cierpi na bezmózgowie. Według Centrów Kontroli i Zapobiegania Chorobom ( CDC ) coś takiego zdarza się raz na 4600 dzieci w całych Stanach Zjednoczonych. Jest to poważna wada wrodzona, polegająca na tym, że dziecko rodzi się bez części mózgu i czaszki i „prawie wszystkie dzieci urodzone z bezmózgowiem umierają wkrótce po urodzeniu”.
Kontynuacja artykułu pod postem
Wiedząc, że jedno dziecko umrze wkrótce po urodzeniu, i że istnieje ryzyko dla drugiego dziecka, para zdecydowała się kontynuować ciążę niezwykle wysokiego ryzyka.
W ciągu kolejnych kilku miesięcy Millie i Lewis nadali swoim bliźniaczkom imiona Skye i Callie. „Wiedzieliśmy, że Skye musi mieć nadane imię, zanim się urodzi” – powiedziała Millie. „Wiedząc, że przeżyje tylko sekundy lub minuty, chciałam, żeby na ten czas miała już imię”.
Jak powiedziała mama dzieci: „imię Skye oznaczało miejsce, do którego wiedzieliśmy, że trafi i będziemy mogli spojrzeć w niebo i pamiętać o naszym dziecku”.
Kiedy 30 kwietnia Smith zaczęła rodzić, już po 30 tygodniach ciąży, konieczne było cesarskie cięcie. W poradzeniu sobie ze stratą parze pomagała położna tzw. „doradca w żałobie”. Przydzielono im też specjalny pokój zwany Daisy Room, w którym rodziny mogą spędzać czas z dzieckiem przed śmiercią i po jego śmierci.
„Z chwilą, gdy dziewczynki się urodziły, obie płakały. To był ważny moment, ponieważ powiedziano nam, że Skye nie będzie wydawać żadnych dźwięków, ani się ruszać” – powiedziała Millie, która była wdzięczna, że mogła spędzić ze Skye trzy godziny nim ta umarła. „Przytulaliśmy Skye, kiedy zmarła. To był najgorszy moment w naszym życiu. Nigdy wcześniej nie miałam tak złamanego serca. Jednak jestem dumna, że tak długo walczyła, aby spędzić z nami czas.”
Kontynuacja artykułu pod postem
Callie urodziła się, jako wcześniak i musiała pozostać na oddziale intensywnej opieki dopóki nie nabrała sił. Na oddziale znajdowały się także trzy inne pary bliźniąt.
„Większość pielęgniarek była świadoma tego, co się stało, ale z biegiem czasu ludzie przestali rozmawiać o Skye. Po około czterech tygodniach wszyscy zachowywali się, jakby nic się nie stało. To oznaczało, że rodziny wokół mnie nie miały pojęcia o naszej sytuacji” – wspomina Millie.
Pewnego ranka zestresowana matka, której bliźnięta również przebywały na OIOM-ie, nieświadomie powiedziała Millie, że „ma takie szczęście”, nie mając bliźniaków.
„Żadne z pozostałych rodziców nie wiedziało, co się stało, ani o Skye. Komentarz tej kobiety był całkowicie niewinny… Nie mogli wiedzieć, że w pewnym momencie miałam dwoje dzieci. Jednak ten komentarz prawie mnie złamał. Wybiegłam z pokoju ze łzami w oczach, a oni nie mieli pojęcia dlaczego. Nie miałam serca powiedzieć im, co się stało. Zwykła naklejka pozwoliłaby uniknąć całej tej sytuacji.” – powiedziała Millie.
To właśnie wtedy Millie zdała sobie sprawę, że musi stworzyć coś, co przemówi w imieniu rodziców, którzy właśnie stracili dziecko. Coś co sprawi, że takie nieporozumienie nigdy się nie powtórzy.
Fioletowy motyl
Millie zaprojektowała plakat dla oddziału intensywnej terapii, który wyjaśniał zarówno personelowi szpitala, jak i odwiedzającym, że każdy inkubator z fioletowym motylem oznacza utratę jednego lub większej liczby dzieci.
„Wybrałam motyle, ponieważ uznałam, że to właściwe, by kojarzyć te dzieci z tym, że odleciały. Kolor fioletowy, ponieważ pasuje zarówno dla chłopców, jak i dziewcząt” – stwierdziła Millie.
Koncepcja fioletowego motyla, obecnie realizowana w ramach Fundacji Skye High, rozprzestrzeniła się na szpitale w kilku krajach na całym świecie.
Callie jest teraz pełną życia, szczęśliwą siedmiolatką. Pamięć o jej bliźniaczce jest wiecznie żywa poprzez fioletowe naklejki z motylami a także, dzięki innym inicjatywom, których celem jest pomoc rodzinom na całym świecie z dziećmi takimi jak Skye. Fioletowe motyle są teraz dostępne w wielu formach, takich jak ozdoby, kartki, koce, pluszaki i nie tylko.
„Nigdy nie będę w stanie temu zapobiec, ale im więcej grup wsparcia uda nam się utworzyć i umieścić takie rzeczy jak naklejki, tym będzie lepiej. To najtrudniejsza rzecz, z jaką każdy musi sobie poradzić” – powiedziała Millie Smith.
Utrata dziecka na każdym etapie jego życia, jest czymś strasznie trudnym dla jego rodziców. Dziękujemy za takie osoby, jak Millie Smith, których celem jest pomaganie innym.
Udostępnij tę historię innym, aby wiedzieli, co oznacza fioletowy motyl obok noworodka!
CZYTAJ TAKŻE:
Samotna mama adoptuje porzuconą dziewczynkę – nie ma pojęcia, że jest biologiczną siostrą jej syna
Matka porzuca córkę miesiąc po porodzie – tego, co wtedy robi jej chłopak, nie da się opisać