Rodzice winią swojego syna za śmierć jego dziadka: 14 lat później mężczyzna ujawnia wzruszającą tajemnicę

Każdy z nas dźwiga jakieś brzemię. Często najtrudniej poradzić sobie z tym, co trzymamy w sobie i o czym nie wiedzą inni ludzie.

Prze 14 lat pewni rodzice winili swojego własnego syna za śmierć jego dziadka. Uważali, że wszystko stało się, ponieważ ówczesny nastolatek nie był wystarczająco uważny, kiedy został pozostawiony, aby pilnować dziadka. I że nie próbował ratować życia starszego mężczyzny, kiedy sprawy przybrały trudny kształt.

Okazało się jednak, że chłopak skrywa pewną tajemnicę. Przez wiele lat nosił na swoich barkach ogromny ciężar. Przeżył tak swoje nastoletnie życie i tak wkroczył w dorosłość. To sytuacja, z którą będzie musiał żyć do końca swoich dni.

„Sposób w jaki opowiem tę historię jest dość nonszalancki” – napisał.

„Wszystko zdarzyło się tak dawno temu, że miałem czas, aby przemyśleć, co się stało i jak mnie to zmieniło.”

Przewiń stronę, aby przeczytać całą spowiedź tego młodego mężczyzny. Daj nam znać w komentarzu, co sądzisz o tym, co się wydarzyło.

Ten 28-latek wyjawił pewną tajemnicę. Sekret, którego nie mógł już dłużej skrywać.

Na zdjęciu widać szpitalną opaskę, założoną na ręku starszego mężczyzny
Flickr / LeeHaywood

Oto co napisał:

Przez całe życie rodzice winili mnie za śmierć mojego dziadka, ponieważ „Nie opiekowałem się nim dobrze, kiedy umarł i nie próbowałem go ratować”. Mój dziadek był zmęczony przywracaniem mu przytomności, więc dał mi jedyną kopię dokumentu stwierdzającego, aby go nie reanimować. Powiedział mi, że mam nie wzywać karetki przez przynajmniej godzinę od momentu, kiedy umrze. Miał atak serca. Siedziałem z nim i trzymałem go za rękę tak długo, aż przestał ją ściskać.

Miałem niecałe 15 lat, a mój dziadek był wielokrotnie reanimowany przez sanitariuszy. W szpitalu był tyle razy, że z ledwością byłbym w stanie to policzyć. Przeżył polio i wiele innych chorób. Był zmęczony życiem. Co więcej, był też zmęczony budzeniem się w szpitalu i oddychaniem przez rurkę.

Pewnego dnia zawołał mnie do swojej sypialni i wręczył mi kawałek papieru. Powiedział, że to oficjalny dokument, wyrażający wolę, aby ratownicy medyczni i personel szpitala nie podejmowali na nim akcji reanimacyjnej. Powiedział mi, że w życiu mógł ufać wszystkim członkom naszej rodziny, ale że jestem jedyną osobą, której może zaufać, jeśli chodzi o jego śmierć.

Kilka dni później znów mnie zawołał i powiedział, że źle się czuje. Siedziałem przy nim, kiedy miał rozległy zawał. Trzymałem go, kiedy leżał w łóżku, aby z niego nie wypadł. Kiedy jego oczy się zaszkliły i przestał oddychać, podniosłem go, usadowiłem na ziemi i siedziałem przez chwilę, obserwując go. Jakąś godzinę później, kiedy stracił wszelkie kolory, zadzwoniłem pod numer alarmowy, aby zgłosić jego śmierć.

Moi rodzice pojawili się w domu zaledwie kilka minut po tym, jak przyjechała karetka. Nie dzwoniłem do nich, bo prawdopodobnie domyśliliby się, co zaplanowaliśmy wraz z dziadkiem.

Na zdjęciu znajduje się karetka
Flickr

Moralne wątpliwości

Oczywiście takie postępowanie budzi wątpliwości jeśli chodzi o słuszność decyzji, którą podjął ten mężczyzna. Odpowiedział w najzwyklejszy ze sposobów.

„Mam trójkę rodzeństwa. Jedynymi ludźmi, którzy rozumieją tę sytuację byliśmy ja z dziadkiem. Obaj doskonale o tym wiedzieliśmy. To zabawne. Dziadek nie był religijny. Ja również nie jestem. Ale reszta naszej rodziny jest. Wierzył, że jedyną rzeczą, jaka go czeka, jest cisza. Nie obchodzi mnie, co myśli o mnie moja rodzina i czy mnie nienawidzą. Wiedziałem, że tego właśnie chciał mój dziadek, więc kiedy miał zawał, postanowiłem nie interweniować” – powiedział 28-latek.

Na zdjęciu znajduje się biała trumna niesiona przez mężczyzn

A Ty co o tym sądzisz? Czy ten mężczyzna postąpił słusznie? Udostępnij i skomentuj ten artykuł na Facebooku!