Naprawdę podziwiam tych wszystkich, którzy podążają za swoimi marzeniami.
Nie ma znaczenia, co mówią inni, po prostu chcą spróbować i dać z siebie wszystko, niezależnie od rezultatu.
Jednak są pewne niepisane zasady.
Wybór utworu jednego ze świetnych wokalistów, takich jak Whitney Houston, jest czymś czego nie radzi się robić na pierwszym przesłuchaniu.
Potrzeba dużo odwagi, by zrobić to wbrew temu, co myślą i mówią inni.
Właśnie tak zachowała się Glennis Grace.
Z chwilą gdy stanęła przed jury w brytyjskim „Mam talent” postawiła wszystko na jedną kartę decydując się na mocne wejście.
Choć miała sporo do stracenia, to, co zyskała, okazało się bezcenne.
Postanowiła zaryzykować
Mimo, że programy takie jak „Mam talent” i „Idol” istnieją od wielu lat, wciąż odkrywa się nowe talenty.
Można by pomyśleć, że wszyscy utalentowani wokaliści powinni zostać już dawno odkryci. Tymczasem wydaje się, że talenty mnożą się bez końca.
Oczywiście na świecie są też takie osoby, które nie decydują się na wystąpienie w tego typu programach lub mają odwagę zrobić to dopiero wiele lat później.
Jednak jedno jest pewne, bardzo się cieszę, że Glennis Grace zaryzykowała i wystąpiła na przesłuchaniu do programu.
Z chwilą, gdy Glennis pojawiła się na scenie brytyjskiego „Mam talent”, można było odnieść wrażenie, że robi to od zawsze.
Jej ogromny urok i charyzma sprawiają, że zaledwie kilka sekund występu wystarcza do tego, by nie móc się oderwać od ekranu.
Od razu ma się dobre przeczucie i okazuje się, że ma talent, który jej nie zawodzi.
Jednak, kiedy ujawniła jaką wybrała piosenkę muszę przyznać, że poczułam zażenowanie.
Należę do jednych z tych osób, które uważają, że w tego typu sytuacjach nie powinno się wykonywać utworów takich wielkich twórców, jak Elvis, czy Whitney Houston.
Ich głosy są tak wyjątkowe i nieśmiertelne, że nikt poza nimi nie jest w stanie oddać tego, co drzemie w ich piosenkach.
Okazało się jednak, że dzięki Glennis zaczęłam patrzeć na to w inny sposób.
Zabrała się za niezwykle trudną piosenkę
Glennis w trakcie swojego pierwszego przesłuchania wykonała klasyka Whitney Houston „Run to you” ze ścieżki dźwiękowej do filmu „Bodyguard”.
I okazało się, że nie zawiodła.
Od pierwszych dźwięków byłam nią oczarowana.
Choć nie brzmiała jak Whitney, to udało jej się zachwycić wszystkich po prostu będąc sobą.
W trakcie tego wykonania nie mogłam oderwać od niej oczu, a gęsia skórka pojawiła się na całym moim ciele.
Wszyscy wstali i naprawdę rozumiem dlaczego. Narodziła się gwiazda.
Tego wykonania nikt nie powinien przegapić.
Mam nadzieję, że zobaczymy więcej jej występów.