Randy Kraft: mały chłopiec, który wyrósł na seryjnego mordercę

Przerażające jest to, że nawet najsłynniejsi zabójcy świata, dyktatorzy, czy seryjni mordercy byli kiedyś niewinnymi dziećmi. Taki też był Randy Kraft.

Chłopiec, którego historię przedstawiamy, wyrósł na jednego z najgroźniejszych zabójców w Kalifornii. Uważa się, że odebrał życie 51 mężczyznom.

W latach 1971–1983 Randy Kraft siał postrach w całym stanie, a nawet po kilkudziesięciu latach wspomnienia jego przerażających zbrodni pozostają głęboko wyryte w pamięci wielu osób.

Randy Kraft, o którym mowa urodził się 19 marca 1945 roku w Long Beach w Kalifornii. Był jedynym synem w skromnej rodzinie robotniczej, która przeprowadziła się na zachód z Wyoming w poszukiwaniu stabilizacji i słońca.

Z zewnątrz wszystko wydawało się zwyczajne: rodzina, która goni za amerykańskim snem i żyje na nowych przedmieściach powojennej południowej Kaliforniij.

Jednak w tym małym, jasnoniebieskim domu zawsze panowała dziwna cisza.

Dorastając Randy Kraft był inteligentnym, spostrzegawczym dzieckiem. Był uprzejmy, powściągliwy i niezwykle skrupulatny. Uwielbiał łamigłówki, matematykę i porządek. Nauczyciele opisywali go jako bystrego i posłusznego. Jego matka, Opal, rozpieszczała go, a jego ojciec, Harold, pracował długie godziny w fabryce i wymagał dyscypliny.

Sąsiedzi wspominali później, jaki schludny był jego pokój, i że jego zabawki zawsze były idealnie poukładane.

Tak więc Randy już jako chłopiec dążył do kontroli, a z czasem ta cecha stała się coraz bardziej mroczna.

Wzorowy uczeń

Z chwilą, gdy rodzina przeprowadziła się do rozwijającej dzielnicy Westminster w hrabstwie Orange, młody mężczyzna idealnie wpasował się w konserwatywny klimat lat 50. W liceum koledzy z klasy wspominali go jako „bystrego, schludnego i spokojnego”

Osiągał znakomite wyniki w nauce, a w kwestiach politycznych określano go mianem „kogoś podobnego do Attyli”, żarliwego zwolennika tradycyjnych wartości, wojska i porządku.

Randy Kraft dołączył też do samorządu studenckiego i drużyny debaterskiej. Wydawało się, że czeka go godne życie. Po ukończeniu szkoły w 1963 roku zapisał się na studia ekonomiczne w Claremont Men’s College. Zaangażował się w politykę studencką, prowadził kampanię na rzecz Barry’ego Goldwatera i wspierał wojnę w Wietnamie.

Jednak na trzecim roku studiów coś zaczęło się zmieniać.

Zapuścił brodę, a jego poglądy polityczne złagodniały. Zaczął uczestniczyć w antywojennych wiecach i po cichu zaczął akceptować tą część siebie, którą długo tłumił.

W 1969 roku ujawnił się jako gej, co zszokowało jego rodzinę i kosztowało go utratę stanowiska w Rezerwie Sił Powietrznych, gdzie odbywał służbę jako stażysta. Oficjalnie zwolniono go ze służby z „przyczyn medycznych”.

Jednak nieoficjalnie powodem była jego homoseksualność.

Dał się ponieść używkom

Po odejściu ze służby Randy Kraft pozostał w Południowej Kalifornii, Imał się dorywczych zajęć. Pracował jako barman, programista, kelner.

Randy był elokwentny, dobrze ubrany i zawsze uprzejmy. Wśród znajomych uchodził za łagodnego, kulturalnego młodego mężczyznę z IQ 129 i z zamiłowaniem do konwersacji.

Jednak pod tą spokojną powierzchownością coś się działo.

Randy Kraft zaczął zażywać narkotyki, głównie amfetaminę i barbiturany. Uzależnił się również od alkoholu. Jego znajomi zauważyli nieobliczalne zachowania: dni izolacji, wybuchy gniewu, długie nieobecności bez wyjaśnienia.

Życie nocne nadmorskich Long Beach i Sunset Beach kwitło, a młody mężczyzna poczuł się przyciągnięty jego energią, do gejowskich barów, które stały się azylem dla tych, którzy wciąż żyli w ukryciu. Pracował w jednym z nich, w The Stables, serwując drinki i wdając się w rozmowy ze stałymi klientami.

Jednocześnie krążył. Obserwował. Testował granice.

Pierwsza ofiara

W marcu 1970 roku przestraszony, zdezorientowany 13-letni uciekinier o imieniu Joseph Fancher wszedł boso do baru w Long Beach, drżąc i mówiąc bez ładu i składu. Policja wkrótce dowiedziała się, że został odurzony i zaatakowany przez mężczyznę, który zaoferował mu nocleg.

Policji udało się ustalić nazwisko podejrzanego, a kiedy przeszukano jego mieszkanie, znaleziono buty chłopca oraz szafkę pełną środków uspokajających i leków na receptę. Jednak policja weszła tam bez nakazu, tak wiec dowody odrzucono, a mężczyzna wyszedł na wolność.

Nikt wówczas nie zdawał sobie sprawy, że incydent z Fancherem będzie pierwszym z serii koszmarów, które miały trwać ponad dekadę.

Ciała przy autostradzie

W ciągu następnych kilku lat w południowej Kalifornii można było zaobserwować ponury schemat. Znikali młodzi mężczyźni, głównie w wieku nastoletnim lub dwudziestokilkuletnim. Często byli to żołnierze piechoty morskiej lub autostopowicze.

Ich ciała znajdowano później na autostradach, wąwozach i na odległych polach.

Zabójstwa były brutalne. Ofiary odurzano, obezwładniano i zabijano z cichą precyzją. Wiele z nich nosiło ślady tortur. Śledczy z hrabstwa Orange, Los Angeles i San Bernardino zdali sobie sprawę, że mają do czynienia z seryjnym mordercą, mężczyzną, który zdawał się krążyć po sieci autostrad niczym widmo.

Kontynuacja artykułu pod zdjęciem

Randy Kraft  z wąsem
Wikipedia Commons

Do 1975 roku policja powiązała kilka spraw, ale nie miała podejrzanego.

Nie wiedzieli jeszcze, że zabójca prowadzi wygodne życie w Long Beach, pracuje jako programista komputerowy i spędza weekendy na poszukiwaniu ofiar.

Randy Kraft latami wymykał się wymiarowi sprawiedliwości, mimo że wciąż pojawiały się kolejne ciała. W latach 1971–1983 porwał, torturował i zamordował co najmniej szesnastu mężczyzn i chłopców.

Los się odmienił

W końcu, pewnej ciepłej majowej nocy 1983 roku stało się inaczej, coś zmieniło bieg wydarzeń.

Około godziny 1:00 w nocy dwóch funkcjonariuszy Kalifornijskiego Patrolu Drogowego zatrzymało Toyotę Celicę na autostradzie 405 w pobliżu Mission Viejo. Kierowca wydawał się być pod wpływem alkoholu. Obok niego stała na wpół pusta butelka po piwie.

Z chwilą, gdy jeden z funkcjonariuszy spojrzał w stronę siedzenia pasażera, zamarł.

Leżało tam bezwładnie oparte o okno ciało młodego żołnierza piechoty morskiej o nazwisku Terry Gambrel. Wokół szyi miał przewiązany pas.

Prawo jazdy ujawniło nazwisko, które wkrótce zyskało złą sławę: Randy Kraft, którego później prasa okrzyknęła „Autostradowym mordercą”.

Policjanci znaleźli w samochodzie sprawcy teczkę z narkotykami, alkoholem i notatnikiem.

Natomiast w jego domu śledczy odkryli niepokojącą kolekcję. Zdjęcia, rzeczy osobiste ofiar i dowody łączące go ze szlakiem morderstw ciągnącym się od Kalifornii po Oregon. Jednak najbardziej przerażającym znaleziskiem była starannie spisana lista: ponad sześćdziesiąt tajemniczych wpisów, z których każdy stanowił wskazówkę.

Każda linijka tekstu reprezentowała ofiarę

Krótkie, zakodowane frazy, takie jak „Stajnia”, „Marine Drum”, „Iowa”, „Parking”, z początku wydawały się bez znaczenia. Jednak detektywi szybko zdali sobie sprawę, na co patrzą: na listę morderstw. Jak sądzili każda linijka wiązała się z kolejną ofiarą.

Jeden z wpisów, „Stajnia”, zdawał się odnosić do baru, w którym kiedyś pracował Randy Kraft. Inny, „Wzgórze Samolotów”, pasował do miejsca, w którym odkryto ciało w pobliżu lotniska. Lista obejmowała ponad dekadę i był to skrupulatny zapis koszmarnych morderstw.

Sprawca wszystko dokumentował, jakby każde odebrane życie było statystyką, a każde morderstwo kolejnym aktem kontroli.

Kontynuacja artykułu pod zdjęciem

wnętrze samochodu
Wnętrze Toyoty Celica należącej do Krafta, sfotografowane po zatrzymaniu pojazdu przez Biuro Szeryfa Hrabstwa Orange / Wikipedia Commons

Wszystkie ofiary Randy’ego Krafta to młodzi biali mężczyźni, przeważnie w wieku późnych nastoletnich lat lub wczesnych dwudziestych. W wielu przypadkach znaleziono narkotyki lub alkohol.

Metoda Krafta rzadko się zmieniała: podrywał swoje ofiary, podawał im napoje z dodatkiem środków uspokajających, a gdy traciły przytomność, dopuszczał się niewyobrażalnych czynów. Wiele z nich znajdowano nagich, z ciałami noszącymi ślady metodycznych tortur.

Potem pojawiły się zdjęcia.

Ofiary pozowały z niesamowitą precyzją. Niektóre wyglądały na śpiące, inne były ewidentnie martwe. Polaroidy, które znaleziono stały się jednymi z najbardziej przejmujących dowodów w tej sprawie.

Randy Steven Kraft zadziwił swoich przyjaciół i współpracowników. Jeden z jego najbliższych przyjaciół wspominał go jako „normalnego dzieciaka, takiego jak wszyscy”. Wśród ludzi w jego otoczeniu był lojalnym przyjacielem, oddanym członkiem rodziny i utalentowanym ekspertem komputerowym.

„Wszyscy lubili Randy’ego” – powiedziała w rozmowie z LA Times Kay Frazell, była koleżanka z klasy, która przyznała, że ​​kiedyś była w nim zakochana.

Proces i reakcje

W 1989 roku, po jednym z najdłuższych i najdroższych procesów w historii hrabstwa Orange, Randy Steven Kraft został skazany za szesnaście morderstw, a także wielokrotne przypadki sodomii i tortur.

W swojej obronie Kraft przedstawił tylko jedno oświadczenie:

„Nikogo nie zamordowałem. Wierzę, że każda rzetelna analiza akt to wykaże” – powiedział, po czym spokojnie usiadł i nalał sobie szklankę wody.

Z chwilą, gdy sędzia odczytał wyrok śmierci, Randy Kraft siedział nieruchomo, nie okazując żadnych emocji.

Skazano go na karę śmierci w San Quentin.

Kontynuacja artykułu pod zdjęciem

Randy Kraft w niebieskim swetrze podpiera się o rękę
(Bill Alkofer, MediaNews Group/Orange County Register za pośrednictwem Getty Images)

Kilkoro krewnych ofiar Krafta odetchnęło z ulgą, gdy ogłoszono wyrok. Niektórzy płakali, inni się uśmiechali. Jeden z pogrążonych w żałobie ojców krzyknął: „Smaż się w piekle, Kraft. Smaż się w piekle!”, gdy skazanego zabójcę wyprowadzano z sali sądowej.

„Nawet po egzekucji, gniew nadal będzie obecny” – powiedział Rodger DeVaul Sr., ojciec ofiary, 20-letniego wówczas Rodgera Jamesa DeVaula.

Sensacyjna wiadomość o aresztowaniu Krafta zmusiła jego rodzinę do ukrywania się przed prasą. Byli zwykłymi, skromnymi ludźmi, wciągniętymi nagle w koszmar nagłówków i błysków fleszy.

„To było dla nich druzgocące” – powiedział w 1989 roku prawnik Krafta, C. Thomas McDonald.

„Ale kochają Randy’ego i są mu bardzo oddani od czasu jego aresztowania”.

„Wydawał się być jak wszyscy inni”

Przez ponad czterdzieści lat, które Randy Kraft spędził za kratkami nigdy nie przyznał się do popełnienia choćby jednego zabójstwa.

Jednak detektywi wciąż uważają, że są dziesiątki ofiar, których nigdy nie uda się zidentyfikować.

W 2012 roku emerytowany detektyw wydziału zabójstw Dan Salcedo spotkał się twarzą w twarz z Randym Kraftem w San Quentin.

„To dziwne, ale kiedy się na niego patrzy, nie ma w nim niczego, co by zapadło w pamięć” — powiedział Salcedo w rozmowie z Police1. „Nie jest prototypem medialnego wizerunku zabójcy. Gdyby go umieścić w pokoju pełnym ludzi, byłby ostatnią osobą, którą byś wybrał”.

Salcedo liczył na przyznanie się do winy, a przynajmniej na wskazówkę dotyczącą spraw, które wciąż zalegały w kalifornijskich archiwach. Jednak Randy Kraft nic nie powiedział.

„Kiedy spojrzałem mu w oczy niczego nie poczułem. Żadnej aury zła. Widziałem tylko zgorzkniałego starca” – wspominał Salcedo.

Po zakończeniu przesłuchania Randy Kraft cicho zawołał strażnika i go odprowadzono.

Wyrok śmierci utrzymano w mocy

Salcedo uznał, że Randy Kraft uosabia najczystszą postać „cichego zła”.

„Banalność zła” – nazwał to później. „Wyglądał jak sąsiad, współpracownik. Nic w nim nie wskazywało na niebezpieczeństwo. Może właśnie to jest najbardziej przerażające”.

Do dziś śledczy powracają do niewyjaśnionych morderstw, szukając powiązań z tajemniczymi wpisami na liście Krafta. Niektóre rodziny w końcu znalazły odpowiedzi dzięki testom DNA; inne wciąż czekają na zakończenie sprawy, które może nigdy nie nadejść.

Kontynuacja artykułu pod zdjęciem

Randy Kraft na zdjęciu z więzienia
Randy Craft / Wikipedia Commons

Randy Kraft spędza dni w małej celi, starzejąc się milczy i nie okazuje skruchy. Człowiek, któremu udawało się kiedyś utrzymywać wszystko pod kontrolą, z wyjątkiem swojej duszy.

Sąd Najwyższy Kalifornii podtrzymał wyrok skazujący i karę śmierci 9 sierpnia 2000 roku. Od 2025 roku Randy Kraft przebywa w celi śmierci w Kalifornijskim Zakładzie Karnym dla Mężczyzn w hrabstwie San Bernardino. Wciąż zaprzecza jakiemukolwiek udziałowi w morderstwach, za które go skazano i w wielu innych, o których popełnienie jest podejrzewany.

CZYTAJ TAKŻE:

Aileen Wuornos: wyglądała tak niewinnie, a stała się morderczynią

Zabił żonę i dzieci, jego ostatnie słowa mrożą krew w żyłach

 

Czytaj więcej na temat...