Emu był psem, który wyglądał, jakby większość życia spędził na ulicach.
Był brudny i wychudzony. W jego oczach było widać bezradność. Reagował nerwowo na każdego, kto się do niego zbliżył.
Kiedy został przewieziony do kliniki weterynaryjnej z zamiarem uśpienia go, okazało się, że weterynarz ma inny plan. Jego życie wcale nie miało się zakończyć.
Weterynarz postanowił zająć się psem, a następnie znalazł mu rodzinę zastępczą, mając go pod opieką podczas całego procesu leczenia.
Następnie rodzina zastępcza Emu skontaktowała się z organizacją Sidewalk Specials, południowoafrykańską organizacją non-profit, która zajmuje się ratowaniem psów przed przemocą i eutanazją.
Tamtejsi pracownicy zasugerowali, aby weterynarz przyniósł Emu na tzw. dzień adopcji.
Gdy nadeszła ta wielka chwila, zdenerwowany pies Emu oczekiwał z innymi psami, na przybycie ludzi. Personel nie dawał mu dużych szans na znalezienie rodziny. Sądzili, że nerwowy, stary pies, który wiele lat spędził na ulicy, zostanie pominięty. Na szczęście mylili się. Jedna z rodzin spojrzała na niego i zakochała się.
Zostali przy nim przez cały dzień, aby Emu mógł się do nich przyzwyczaić i poczuć wystarczająco bezpiecznie, by pójść z nimi do domu.
Wraz ze swoim ekscytującym, nowym początkiem życia otrzymał nowe imię: Nutzie. Patrząc na tego słodkiego psa dwa miesiące później, ledwie idzie go rozpoznać. W niczym nie przypomina tego słabego, bezdomnego psa, którego przywieziono do weterynarza.
Nutzie ma nawet teraz przybrane rodzeństwo. Jest nim pies o imieniu Sahara. Ci dwoje są nierozłączni. Nutzie ma teraz życie, o jakim marzył!
Gdy patrzę na zdjęcia Nutzi przed i po tym jak zabrano go z ulicy, nie mogę uwierzyć, że to ten sam pies. Wygląda dużo młodziej.
Kto wie, czy Nutzi żyłby dzisiaj, gdyby ta rodzina nie zechciała zaadoptować psa.
Udostępnij, jeśli się zgadzasz.