Wiele osób urodzonych z poważnymi chorobami lub niepełnosprawnościami prowadzi dziś godne życie. Było to możliwe dzięki temu, że ktoś w nich wierzył. Istnieje wiele przykładów dzieci, które przeciwstawiły się wszelkim przeciwnościom i przeżyły, mimo że dawano im minimalne szanse. Takim dzieckiem jest m.in. Braden West.
Braden West mieszka w amerykańskim stanie Kentucky. W chwili, gdy się urodził zdiagnozowano u niego nietypową chorobę, zespół Pfeiffera. Polega on na deformacji szkieletu, zwłaszcza czaszki.
Oprócz tego, że choroba ta wpływa na wygląd, małe dzieci mają też trudności z oddychaniem, a deformacja szkieletu wpływa na ich poruszanie się.
Matka: „Prosiłam Boga, aby zabrał go do siebie”
Z chwilą, gdy urodził się Braden West, nikt nawet nie przypuszczał, że będzie wstanie przeżyć ponad 18 miesięcy poza łonem matki. Jeszcze przed porodem jego matka prawie straciła nadzieję, że uda mu się przyjść na świat. Stało się to po tym, jak usłyszała opinie lekarzy o stanie dziecka.
„Kopnął w brzuch, kiedy prosiłam Boga, aby zabrał go do siebie” – powiedziała The Epoch Times, matka Cheri West.
„Nie byłam sobą. Ja taka nie jestem ”- dodała.
Jednak gdy tylko urodził się Braden, uczucia macierzyńskie przejęły kontrolę nad Cheri. Decyzja mogła być tylko jedna, lekarze mieli zrobić wszystko, by walczyć o życie chłopca.
Dawano mu kilka miesięcy życia
Zaledwie kilka miesięcy po porodzie Braden musiał trafić do hospicjum.
Lekarze ostrzegali matkę, że chłopiec prawdopodobnie nie pożyje długo. Mimo wszystko jedna z pielęgniarek nie chciała w to wierzyć.
Linn Michele Edding pracowała w hospicjum, w którym Braden miał spędzić ostatnie miesiące życia. Kobieta bardzo przywiązała się do chłopca.
Pielęgniarka nie chciała się poddać
Pielęgniarka i chłopiec spędzili razem sporo czasu. Przeżywając wspólnie wzloty i upadki.
„Pamiętam, jak modliłam się za niego. „Boże, albo zabierz go do siebie, albo spraw, żeby mu się polepszyło”. Nikt nie wierzył w to, że będzie wstanie żyć.
Dni stawały się miesiącami, następnie latami, a Braden nadal rósł. Choć nie ma pewności, czy ktoś wysłuchał modlitw Michele, jedno jest pewne. To, że Braden żyje, jest cudem.
Tak wygląda dzisiaj
Dziś Braden ma 18 lat i jest absolwentem liceum. Jest wdzięczny Michele za to, że nigdy się nie poddała w walce o jego życie. Chcąc okazać swoją wdzięczność, zrobił sobie z Michele zdjęcia z okazji ukończenia szkoły.
„Według tego co mówiono powinienem być martwy i nie oddychać” – powiedział Braden dla West News Nation Now.
„Jednak Bóg tchnął we mnie życie” – dodał.