W jeden weekend Polska przypomniała sobie, jak kruche jest poczucie bezpieczeństwa. Na strategicznej linii kolejowej między Warszawą a Lublinem doszło do serii zdarzeń, które służby nazywają wprost aktami dywersji. Mamy wysadzone tory, drugi niewybuch zabezpieczony przez funkcjonariuszy, uszkodzoną sieć trakcyjną pod Puławami, a w tle – tajemnicze karty SIM i kamerę ustawioną przy torach.
Poniżej – uporządkowany obraz tego, co już dziś wiadomo.
Gdzie i kiedy doszło do ataku?
Pierwszy, kluczowy incydent miał miejsce na linii kolejowej Warszawa–Lublin, w rejonie miejscowości Życzyn / Mika w powiecie garwolińskim (Mazowsze).
- Według relacji mieszkańców, w sobotę wieczorem słychać było głośny huk, interpretowany dziś jako eksplozja materiału wybuchowego.
- W niedzielę rano maszynista jednego z pociągów zgłosił telefonicznie nieprawidłowości w infrastrukturze. Po przyjeździe służb okazało się, że fragment torowiska został zniszczony w wyniku kontrolowanej detonacji.
Onet opisuje, że w wyniku wybuchu uszkodzono szyny, ale wyrwa nie była na tyle duża, by automatycznie wykoleić pociąg. Co więcej, według informatora serwisu Onet po uszkodzonym torze zdążyło przejechać aż 12 składów, zanim uszkodzenie zostało formalnie potwierdzone i ruch wstrzymano.
Drugi ładunek i kamera przy torach
To, co najmocniej odróżnia tę sprawę od „zwykłego” uszkodzenia torowiska, to znaleziska w okolicy miejsca eksplozji:
- W pobliżu uszkodzonych szyn funkcjonariusze znaleźli urządzenie do rejestracji obrazu – kamerę.
- Zabezpieczono również drugi ładunek wybuchowy, który nie zdetonował.
Źródła Onetu wskazują, że mógł to być plastyczny materiał wybuchowy, uformowany tak, by skoncentrować energię na najbardziej wrażliwych punktach konstrukcji – przy śrubach łączących szyny. Eksperci, na których powołuje się portal, podkreślają, że sposób podłożenia ładunków świadczy o fachowej wiedzy technicznej sprawców.
Kamera przy torach budzi dodatkowe pytania. Według jednej z hipotez mogła służyć do:
- nagrania momentu potencjalnej katastrofy i wykorzystania materiału propagandowo,
- lub do zdalnego nadzorowania akcji przez zleceniodawców, którzy niekoniecznie byli fizycznie na miejscu.
Karty SIM i zdalna detonacja
Drugi ważny wątek to telefony i karty SIM. Z ustaleń, na które powołuje się Onet (za RMF FM), wynika, że:
- służby zabezpieczyły urządzenia i karty SIM, które miały być użyte do zainicjowania wybuchu,
- eksplozja miała być wywołana zdalnie – przy pomocy telefonów komórkowych,
- na podstawie kart SIM udało się dotrzeć do danych paszportu, na który zostały zarejestrowane.
Co istotne, dziennikarze zaznaczają, że właściciel paszportu nie musi być tą samą osobą, która fizycznie podłożyła ładunki – ktoś mógł posłużyć się cudzymi dokumentami lub pośrednikiem. To jednak ważny trop w śledztwie.
Równolegle premier Donald Tusk, relacjonując w Sejmie przebieg wydarzeń, podał dodatkowe szczegóły:
- 15 listopada o godz. 20:58 zarejestrowano na nagraniu z monitoringu moment detonacji ładunku typu C4,
- według niego ładunek został odpalony za pomocą kabla elektrycznego o długości ok. 300 metrów, co wskazuje na bardzo starannie przygotowaną operację w terenie.
To pokazuje, że w grę mogły wchodzić różne mechanizmy inicjacji (kabel / zdalne wyzwolenie) lub że część informacji dotyczy różnych ładunków i etapów ataku.
Drugi incydent: pociąg z 475 pasażerami pod Puławami
Na tej samej trasie – Warszawa–Lublin – doszło również do drugiego, niepokojącego zdarzenia, tym razem w rejonie Puław:
- w niedzielę po godz. 21 policjanci z Puław otrzymali informację o nagłym zatrzymaniu pociągu osobowego relacji Świnoujście–Rzeszów,
- na pokładzie było 475 pasażerów,
- nikt nie odniósł obrażeń, ale w jednym z wagonów wybite zostały szyby.
Według ustaleń Onetu i innych mediów doszło tam do uszkodzenia sieci trakcyjnej – w sposób, który mógł wyglądać jak próba kradzieży przewodów, ale w obecnym kontekście jest analizowany również jako potencjalna część szerszej operacji.
Dla pasażerów wyglądało to jak scena z filmu: nagłe zatrzymanie, ciemność w wagonach, brak informacji, a w tle już krążące w mediach doniesienia o możliwej dywersji kilkadziesiąt kilometrów dalej.
Kim są podejrzani? Dwaj obywatele Ukrainy i ślad rosyjskich służb
We wtorek premier Donald Tusk ogłosił w Sejmie, że służby ustaliły osoby odpowiedzialne za akty dywersji na kolei:
- to dwaj obywatele Ukrainy,
- mieli oni od dłuższego czasu współpracować z rosyjskimi służbami specjalnymi,
- według szefa rządu działali na zlecenie Rosji.
Zgodnie z przedstawionym przez premiera profilem:
- jeden z podejrzanych to obywatel Ukrainy skazany w maju we Lwowie za akty dywersji na terenie Ukrainy, który przebywał na Białorusi,
- drugi to mieszkaniec Donbasu,
- obaj mieli przedostać się do Polski z Białorusi jesienią 2025 r., tuż przed atakami,
- po akcie dywersji w okolicach Miki opuścili Polskę przez przejście graniczne w Terespolu.
Polskie służby mają ich pełne dane osobowe i utrwalone wizerunki, ale – na razie – bez podania nazwisk do publicznej wiadomości.
Dywersja, terroryzm i wojna hybrydowa
Prokuratura wszczęła postępowanie w kierunku dywersji oraz usiłowania spowodowania katastrofy w ruchu lądowym o charakterze terrorystycznym.
Eksperci ds. bezpieczeństwa i byli oficerowie służb, cytowani przez media, podkreślają kilka elementów:
- precyzyjne użycie materiałów wybuchowych,
- wybór linii o znaczeniu strategicznym – także w kontekście transportu na kierunku ukraińskim,
- obecność kamery i dodatkowych ładunków,
- próba wywołania maksymalnego efektu psychologicznego: nie tylko fizyczne uszkodzenia, ale też strach i poczucie chaosu.
W tym sensie ataki na kolej wpisują się w szerszy schemat wojny hybrydowej – działań poniżej progu otwartej wojny, ale realnie uderzających w infrastrukturę i psychikę społeczeństwa.
Co dalej?
Śledczy i służby specjalne:
- zabezpieczają każdy ślad – od fragmentów ładunków, przez zapisy z kamer, po logi kart SIM,
- współpracują z partnerami zagranicznymi (NATO, UE),
- analizują, czy inne niedawne incydenty na torach mogą mieć wspólny mianownik,
- jednocześnie wzywają przewoźników, pracowników kolei i pasażerów do zwiększonej czujności – PKP wydały już specjalny apel w związku z aktami dywersji.

Na linii Warszawa–Lublin doszło do poważnych aktów dywersji: eksplozji ładunku, znalezienia drugiego niewybuchu i zabezpieczenia kart SIM oraz kamery przy torach. Służby wskazują, że za atakiem mogą stać osoby powiązane z rosyjskimi służbami, a prokuratura prowadzi śledztwo w kierunku terroryzmu. Co o tym myślicie? Czy Waszym zdaniem Polska jest przygotowana na takie zagrożenia i jak powinna reagować w przyszłości?
Czytaj także:
Nigdy nie wyrzucaj tych 4 rzeczy po śmierci bliskiej osoby
Kobieta znalazła ciało męża w domu osiem miesięcy od zaginięcia