Na Kujawach człowiek spodziewa się na polu wszystkiego: ciągnika, sarny, ba – nawet dzika. Ale nie dwóch metrów australijskiego ptaka biegnącego przez rzepak jak z turbo-przyspieszeniem.
A jednak – mieszkańcy okolic Rojewa przecierali oczy ze zdumienia. Po polach od kilku dni biegała samica emu o wdzięcznym imieniu Jessica. I to nie pierwszy raz, gdy postanowiła „wziąć wolne” od zagrody.
Emu na gigaucieczce. „Chodzi sobie na wolności, chyba jej dobrze”
Pierwsze nagrania Jessiki pojawiły się w mediach społecznościowych. Na zdjęciach i filmikach widać było wielkiego ptaka o długiej szyi i nogach, spokojnie spacerującego po polach w okolicach Rojewa.
„Emu w okolicach Rojewa chodzi sobie na wolności już od jakiegoś czasu. Chyba jej dobrze” – zanotowała jedna z internautek, cytowana przez lokalne media.
Sprawą szybko zainteresowała się TVP3 Bydgoszcz, która zrobiła z całej historii mały serial – z memicznym hasłem „Jessica znowu uciekła” i nagraniami emu w pełnym galopie po kujawskich polach.
To już recydywa. Pierwsza ucieczka spod Inowrocławia
Jak się okazało, Jessica ma już bogatą kartotekę. To nie była jej pierwsza wielka ucieczka.
W sierpniu 2024 roku samiczka emu zniknęła z zagrody w Strzemkowie pod Inowrocławiem. O jej zniknięciu informowało Polskie Radio PiK: egzotyczny ptak przeskoczył ogrodzenie i przez ponad tydzień włóczył się po okolicy. W poszukiwania zaangażowali się sąsiedzi, strażacy, użyto nawet dronów i kamer termowizyjnych.
Właścicielka usłyszała wtedy wiele telefonów w stylu: „proszę pani, tu chyba struś po polu chodzi”. Dopiero gdy padło słowo „emu”, wszystko zaczęło się zgadzać.
Jak ją złapali? „Najbardziej bałam się jej nóg”
Finał pierwszej ucieczki brzmi jak scenariusz komedii akcji. Według relacji pani Magdy – przyjaciółki właścicieli, cytowanej przez Radio PiK – Jessicę zauważono w miejscowości Wybranowo, kilka kilometrów od domu. Syn właścicielki podszedł do niej spokojnie, próbując ją uspokoić. Kiedy znalazł się wystarczająco blisko, założył jej pętlę na szyję, a reszta ekipy dosłownie „rzuciła się” na ptaka, żeby unieruchomić potężne nogi, którymi emu potrafi solidnie kopnąć.
Potem była już tylko misja „transport powrotny”: Jessica do samochodu, Jessica do zagrody, Jessica z powrotem przy swoim samcu – który, jak opowiadała pani Magda, miał być tak szczęśliwy, że „dosłownie nie wiedział, co z radości robić”.
„Jessica znowu uciekła” – sequel na Kujawach
Minął rok i… historia wróciła.
Tym razem to TVP3 Bydgoszcz wrzuciła na Facebooka filmik z podpisem: „Jessica znowu uciekła” oraz linkiem do materiału „Emu na polach Kujaw. Właścicielowi udało się złapać egzotycznego ptaka”.
Z nagrań i relacji wynika, że schemat był podobny:
- Jessica przeskoczyła ogrodzenie,
- przez kilka dni „szalała” po polach, budząc sensację wśród mieszkańców,
- potem właścicielka wraz z rodziną i sąsiadami zorganizowali kolejną „akcję łapania emu”.
Na zdjęciu udostępnionym przez TVP3 widzimy uśmiechniętą właścicielkę i podpis: „Właścicielka zwierzęcia złapała niesforną uciekinierkę! Koniec szalonej eskapady po kujawskich polach strusia emu o imieniu Jessica”.
Można odnieść wrażenie, że Jessica traktuje ogrodzenie raczej jako „umowną sugestię”, a nie faktyczną granicę.
Emu na polskim polu – skąd w ogóle takie ptaki u nas?
Dla wielu to największy szok: co w ogóle robi emu pod Inowrocławiem?
Od kilku lat w Polsce rośnie moda na małe, prywatne farmy z egzotycznymi zwierzętami – alpakami, kangurami czy właśnie emu. Ptaki te, pochodzące z Australii, są hodowane:
- jako ciekawostka turystyczna,
- dla jaj, mięsa lub oleju,
- po prostu z… zamiłowania właścicieli do nietypowych zwierząt.
Emu potrafią jednak biegać nawet 50 km/h i znakomicie skakać. Jeśli ogrodzenie nie jest naprawdę solidne i wysokie, a ptak jest bystry (a Jessica zdecydowanie jest), efekt bywa taki jak na Kujawach: egzotyczny gość na środku lokalnej miedzy.
Wyborcza Bydgoszcz określiła Jessikę wprost jako „emu recydywistkę”, która „grasuje pod Inowrocławiem” – raz tu, raz tam, jakby testowała kolejne kierunki świata.
Mieszkańcy: „dziwne są teraz te gołębie”
Dla mieszkańców całe zajście było raczej powodem do śmiechu niż paniki. Pod postami TVP3 i lokalnych stron pojawiły się komentarze:
- „Dziwne są teraz te gołębie”,
- „Mówiłam mężowi, że widziałam strusia, to się śmiał. Teraz już nie”,
- „Kujawy spokojne jak zawsze, tylko emu trochę przyspieszyło ruch”.
Oczywiście pojawił się też klasyk: „Tylko czekać, aż ktoś krzyknie, że to nowa broń z Australii”.
Happy end (z pytaniem, na jak długo)
Na szczęście w obu „sezonach” przygód Jessiki finał był ten sam:
- zwierzę złapane,
- całe i zdrowe,
- wróciło do swoich ludzi i partnera,
- nikt nie ucierpiał, a lokalna społeczność dostała historię, którą będzie opowiadać jeszcze długo.
Czy to koniec? Patrząc na temperament Jessiki – pewnie nie.
Ale jeśli znowu postanowi „pozwiedzać Kujawy”, jedno jest pewne: nim ktokolwiek zadzwoni po straż, pół Facebooka będzie już wiedziało, że „Jessica znowu uciekła”.
Czytaj także:
„Koniec kieliszka pod krawatem?” Alkohol w polskiej polityce po zakazie Czarzastego
„Ludzie patrzyli w niebo i mówili: ‘To nie może być samolot’. Co naprawdę przeleciało nad Kielcami?”