Z chwilą, gdy 9 kwietnia 1979 roku w Dorothy Chandler Pavilion zgasły światła, Hollywood wstrzymało oddech.
Za kurtyną stał człowiek, który na ekranie był uosobieniem amerykańskiego bohaterstwa, John Wayne.
Diagnoza raka
Oscary z 1979 roku były niezapomniane z wielu powodów. Przemówienia z okazji otrzymania nagród były krótkie i treściwe, a Johnny Carson, jak zawsze, podtrzymywał atmosferę swoim charakterystycznym humorem. Główne nagrody trafiły do dwóch filmów o wojnie w Wietnamie, ale tego wieczoru serce Hollywood należało do prawdziwej legendy, Johna Wayne’a.
Zaledwie trzy miesiące przed galą, to co miało być rutynową operacją pęcherzyka żółciowego, zamieniło się dla „Księcia” w wyczerpującą, dziewięcioipółgodzinną operację.
Lekarze zdiagnozowali u Johna Wayne’a raka żołądka i usunęli mu cały organ. Jednak w wieku siedemdziesięciu dwóch lat pokonywanie przeciwności losu nie było mu obce. Piętnaście lat wcześniej, w 1964 roku aktor miał raka płuc i w konsekwencji stracił płuco i kilka żeber. Natomiast rok wcześniej opuścił galę rozdania Oscarów, ponieważ dochodził do siebie po operacji na otwartym sercu, podczas której wymieniano mu zastawkę.
Tak więc zastanawiano się, czy John pojawi się tym razem? Jego wieloletni przyjaciel Bob Hope osobiście zadzwonił do niego, żeby go o to zapytać, a Wayne się zgodził.
Szczupły, ale opalony i wesoły
W sali widowiskowej zgromadzili się koledzy, którzy dzielili z nim ekran przez pięćdziesiąt lat, od niemych filmów z 1926 roku po 179 produkcji, które ukształtowały hollywoodzką wizję heroizmu. Znali jego poglądy polityczne i kontrowersje, ale ten wieczór oznaczał coś więcej.
Wejście Johna Wayne’a było typowe dla niego. Powoli zszedł po schodach, ciepło uśmiechając się do publiczności. Wiele osób zauważyło, że wyglądał szczupło, ale jednocześnie był opalony i pełen swojego charakterystycznego uroku.
Kontynuacja artykułu pod zdjęciem

Osoby zgromadzone wśród publiczności zaczęły wstawać jedna po drugiej. Owacje narastały i nie cichły. Nie tylko oklaskiwano jego karierę, ale oddawano hołd człowiekowi, który stanął w obliczu śmierci, a mimo to pojawił się na scenie.
W końcu oklaski ucichły, a John Wayne przemówił głosem, który przez pół wieku niósł się przez szarże kawalerii i miasta graniczne:
„Dziękuję, panie i panowie” – powiedział. „To chyba jedyne lekarstwo, jakiego człowiek naprawdę potrzebuje”.
Po tych słowach, aplauz znów się wzmógł.
John Wayne kontynuował i uśmiechał się pomimo trudności z jakimi się zmagał:
„Uwierzcie mi, kiedy mówię, że jestem niezmiernie zadowolony, że mogłem tu dziś wieczorem przyjechać. Cóż, Oscar i ja mamy coś wspólnego. Oscar pojawił się na scenie Hollywood w 1928 roku. Ja też. Oboje jesteśmy trochę zmęczeni, ale wciąż tu jesteśmy i planujemy zostać jeszcze długo”.
Ocierali łzy
Część publiczności wybuchnęła śmiechem, a niektórzy ocierali łzy, ale wszyscy rozumieli powagę tej obietnicy.
John Wayne ogłosił nominacje do Oscara w kategorii Najlepszy Film: „Łowca jeleni”, „Powrót do domu”, „Midnight Express”, „Niezamężna kobieta” i „Niebiosa mogą zaczekać”. Potem otworzył kopertę i ogłosił zwycięzcę. Został nim „Łowca jeleni”. Z chwilą, gdy producenci wyszli na scenę, John Wayne wycofał się, otoczony przez hollywoodzkich przyjaciół. Nikt nie przypuszczał, że to będzie jego ostatni publiczny występ.
Jedenaście dni później, 20 kwietnia, Wayne’a przyjęto do Centrum Medycznego UCLA z powodu choroby oskrzeli, a tydzień później wypisano. W dniu swoich siedemdziesiątych drugich urodzin, 26 maja, odznaczono go Złotym Medalem Kongresu.
Zmarł wkrótce potem
Szesnaście dni później, 11 czerwca 1979 roku, John Wayne zmarł w Centrum Medycznym UCLA. W ostatnich miesiącach życia aktor wziął udział w eksperymentalnym badaniu nad szczepionką przeciwnowotworową, mówiąc lekarzom: „Jeśli to okaże się pomocne, pomogę wam później”.
Jego rodzina założyła Instytut Onkologiczny Johna Wayne’a, kontynuując dziedzictwo jego odwagi i nadziei.
Kontynuacja artykułu pod zdjęciem

Johna Wayne’a pochowano na cmentarzu Pacific View Memorial Park w Newport Beach w Kalifornii. Znajduje się on na pięknym wzgórzu z widokiem na ocean. Jednak dokładne miejsce pochówku aktora przez dziesięciolecia pozostawało tajemnicą.
Według artykułu w „Los Angeles Times”, lokalizacja grobu Johna Wayne’a przez lata pozostawała tajemnicą. Strażnicy nie wpuścili fanów na jego pogrzeb i ceremonia pożegnalna miała charakter prywatny. Jego grób przez dwie dekady pozostawał nieoznakowany.
CZYTAJ TAKŻE:
Dlaczego Oscary z 1975 roku wciąż wywołują dyskusje i emocje?
Pies ze schroniska, który pojawił się na ceremonii Oskarów, został adoptowany przez Johna Travoltę