Kobieta przerabia dla rodzin w żałobie ubrania po zmarłych bliskich w „misie pamięci”

Wtedy, gdy tracimy ukochaną osobę, ból bywa nie do zniesienia. Jednak mówi się, że czas leczy rany.

Wspomnienia dotyczące tej wyjątkowej osoby potrafią nam pomóc. Wywołać mogą je najbardziej przypadkowe rzeczy takie, jak zapach, dane miejsce, czy piosenka.  

Pewna kobieta z Wielkiej Brytanii pomaga po stracie ukochanej osoby, tworząc pluszowe misie z ulubionych ubrań osób, które zmarły. Jej pomysł zyskał spore zainteresowanie.

Mary MacInnes ma nadzieję, że jej „Misie Pamięci” tchną nowe życie w nienoszoną już odzież bliskich ludzi i przyniosą ulgę tym wszystkim, którzy są po nich w żałobie.

Jak wynika z informacji przekazanych przez brytyjską gazetę Metro, utalentowana 21-latka do tworzenia misiów używa nie tylko ulubionych ubrań zmarłych osób, ale także ich biżuterii, a nawet prochów.

Można dodać też specjalną kieszeń do przechowywania listów, zdjęć. Choć misie nie są zabawkami, jak powiedziała Mary tworzy je z myślą o dzieciach, aby pomogły im przetrwać trudne chwile.

W trakcie rozmowy dla Metro Mary przyznała też, że tworzenie misiów potrafi ją emocjonalnie wyczerpywać.

„Niedawno 37-letni mężczyzna błagał mnie, aby jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia jego dwie córki w wieku 10 i 12 lat otrzymały misie. Nalegał na to, żeby zapłacić pełną kwotę i dał mi dodatkowe 10 funtów, prosząc, żebym wysłała misie dla jego dziewczynek” – powiedziała Mary.

„Okazało się, że mężczyzna ma nieuleczalnego raka i nie dożyje do Świąt Bożego Narodzenia. Płakałam cały czas, kiedy wycinałam, szyłam i wypychałam te dwa małe misie.”

Odrzucone prośby

Dawniej tym, na czym głównie skupiała się Mary, było tworzenie sukien ślubnych. Studiowała projektowanie mody na uniwersytecie w Wielkiej Brytanii. Swojego pierwszego misia pamięci zrobiła osiem lat temu dla przyjaciela i od wtedy pojawiały się prośby dotyczące stworzenia kolejnych.

„Odrzuciłam je, ponieważ chciałam skoncentrować się na studiach i projektowaniu sukien ślubnych” – powiedziała dla Metro.

Odkąd jednak postanowiła zmienić kierunek swoich działań i skupiła się na tworzeniu większej liczby tych uroczych misiów to już się nie zdarza.

„Uwielbiam patrzeć, jak twarze tych misiów nabierają charakteru i absolutnie kocham to co robię. Bardzo lubię spotykać moich klientów, gdy odbierają misie w 80% przypadków wybucham płaczem. Myślę, że to dlatego, bo te ubrania, kiedy trafiają do mnie przypominają o smutnej przeszłości, a ja mogę w nie tchnąc nowe życie” – powiedziała.

„Stają się czymś, co łatwiej przytulić i z czym można porozmawiać, a wyrzucenie z siebie emocji na pewno jest wstanie pomóc w procesie żałoby” – dodała.

Cóż za piękny sposób na to, by mieć bliskich przy sobie. Dziękuję Bogu za to, że są życzliwi i kreatywni ludzi na tym świecie, tacy jak Mary.

Podziel się tym artykułem, jeśli i Tobie podoba się ten pomysł.