Utrata kogoś, kogo się kocha, to uczucie, którego nie da się opisać słowami.
Poradzenie sobie z tymi emocjami może zająć nam tygodnie, miesiące, a nawet lata.
Nawet jeśli czas leczy rany to, smutek i poczucie straty już na zawsze z nami pozostaną.
Sylvia Ross straciła swojego ukochanego ojca ponad czterdzieści lat temu i od tego czasu codziennie chodziła na jego grób.
Dbała o nagrobek, posadziła kwiaty i czuła pewnego rodzaju spokój w miejscu, w którym spoczywa jej ojciec.
Jednak ostatnio dowiedziała się, że to o czym była przekonana, było nieprawdą.
Grób, który odwiedzała przez ponad czterdzieści lat, okazał się należeć do zupełnie innej osoby – poinformowało British Metro.
Chociaż śmierć jest oczywistą częścią naszego życia, to za każdym razem, gdy mamy z nią do czynienia jest dla nas trudnym doświadczeniem.
Z chwilą, gdy umiera ktoś, kogo kochamy, znika także cząstka nas.
Oczywiście w pamięci pozostają nam wspólne wspomnienia, ale stworzenie kolejnych nie jest już możliwe.
To ciężki czas, przez który musimy przebrnąć, aby po jakimś czasie znów móc dostrzec pozytywne strony życia.
Sylvia Ross dokładnie wie, jak to jest odczuwać ból po utracie ukochanej osoby.
Ponad czterdzieści lat temu pożegnała ukochanego ojca, Johna Thomasa Thompsona.
Przez te wszystkie lata odwiedzała jego nagrobek w Aukland w Nowej Zelandii i bardzo o niego dbała.
Nosiła tam kwiaty na urodziny, Boże Narodzenie lub inne święta, które wiele znaczą dla ich rodziny.
Było to miejsce, w którym Silvia odczuwała spokój. Wydawało jej się też, że czuje tam bliskość swojego ojca.
Jednak po tym, jak prze lata odwiedzała grób ojca, jej rodzina otrzymała szokujące wieści.
Na cmentarzu pochowano nie tą osobę.
Grób, przy którym rodzina spędzała tak dużo czasu, okazał się należeć do zupełnie obcego im człowieka, o nazwisku Frederick Brown – poinformowało British Metro.
Tak więc co się stało z Johnem?
Okazało się, że leży na tym samym cmentarzu, ale trochę dalej.
„Mama była zdruzgotana, gdy powiedziano nam, że jej ojciec leży gdzie indziej myśląc, że nikt z nas go nie odwiedza. Żadnych kwiatów, żadnych wizyt, nic” – powiedziała Lynette, córka Sylvii.
„Jesteśmy tym zniesmaczeni, a moja matka ma złamane serce. Nigdy nie poznałam dziadka, ale moja mama odwiedza jego grób od 43 lat i jest absolutnie zdruzgotana”.
Do odkrycia tej fatalnej pomyłki doszło, gdy rodzina zauważyła, że ktoś umieścił na grobie nową tabliczkę z innym nazwiskiem.
Z chwilą, gdy przyjrzano się sprawie okazało się, że John leżał kawałek dalej.
„W czasie, gdy zmarł mój dziadek, matka zadzwoniła do rady kościelnej i poprosiła o oznaczenie pochówku dziadka, aby wiedzieć, gdzie go odwiedzać” – powiedziała córka Sylvii.
„Oznaczenie umieścili na parceli, którą odwiedzaliśmy przez całe moje życie. Tam przynosiliśmy kwiaty na każde urodziny, Boże Narodzenie i Dzień Ojca, podczas gdy on faktycznie nie był odwiedzany”.
„To po prostu straszne, jak można zrobić źle coś tak prostego”.
Rada kościelna przeprosiła rodzinę i przeniesiono groby, tak aby John znalazł się w należnym mu miejscu.
To straszne. Nikt nie powinien tego doświadczyć! W tym trudnym czasie myślami jesteśmy z Wami.