Rodzicom nie zależy na niczym innym, jak tylko na tym, by ich dzieci dorastały w szczęściu i bezpieczeństwie.
Tak więc kierując się swoim własnym doświadczeniem i mądrością robią wszystko, by im je zapewnić. Już sama myśl, że pociechy mogłyby ucierpieć lub być narażone na ból jest zbyt straszna, by się nad nią zastanawiać.
Częścią naszego dorastania jest wrodzona ciekawość, a to niestety prowadzi do tego, że dzieci bawią się rzeczami, którymi nie powinny. Często kończy się to dla nich niebezpieczną sytuacją. Właśnie w ten sposób niektóre dzieci doznają różnych obrażeń lub w skrajnie tragicznych przypadkach kończy się to znacznie gorzej.
Choćbyśmy się bardzo starali, to nie jesteśmy wstanie uchronić naszych dzieci przed wszystkim, co może im zagrażać na świecie. Dowodem na to jest ta smutna historia.
Przypadkowa śmierć
Dwuletni chłopiec z Kornwalii w Wielkiej Brytanii zmarł po tym, jak przypadkowo powiesił się na sznurku od żaluzji okiennej – poinformowało Daily Mirror.
Dochodzenie wykazało, że mały Cobie Grimshaw bawiąc się zaplątał się w sznurek wiszący przy oknie obok kanapy.
Kilka minut później chłopca znalazła 26-letnia mama, Lauren Grimshaw. Niestety obrażenia były na tyle poważne, że dziecko z powodu braku tlenu doznało poważnego urazu mózgu. Chłopiec zmarł trzy dni później.
„Chciałabym dodać, że był szczęśliwym, kochającym, małym chłopcem i był kochany przez wszystkich” — powiedziała Lauren po śledztwie w sprawie śmierci jej syna.
„Był bardzo znany i lubiany w Southwest Inflatable Theme Parks i wszyscy się z nim tam witali”.
„Dopiero co zaczął chodzić do żłobka, w którym miał wielu przyjaciół”.
„Był moim jedynym dzieckiem i każdego dnia rozjaśniał mi dzień”.
Mówiąc o wydarzeniu, które kosztowało życie jej syna, Lauren opowiedziała o tym, jak weszła do salonu i zobaczyła Cobiego w wyprostowanej pozycji na sofie przy oknie.
„Pamiętam, jak pomyślałam, że śpi. Jednak, kiedy podeszłam bliżej zobaczyłam, że sznur od żaluzji owinął się wokół jego szyi” – wyjaśniła.
„Natychmiast zdjęłam sznur i podniosłam syna, jednocześnie wołając mamę i partnera Toma”.
„Mama zabrała Cobiego, po tym jak zawołałam o pomoc. Położyła go na sofie i zaczęła robić resuscytację, podczas gdy ja dzwoniłam pod numer 112 po karetkę”.
Nic nie dało się zrobić
Cobiego przewieziono do szpitala śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, ale nie udało się go uratować.
„Poinformowano mnie, że ma obrzęk mózgu i prawdopodobnie nie przeżyje” – powiedziała Lauren.
„Był podłączony do respiratora do 7 kwietnia, kiedy zmarł.
„Jestem zdruzgotana śmiercią Cobiego i tęsknię za nim każdego dnia”.
„Chcę tylko, żeby wszystko było tak, jak wcześniej”.
Koroner Andrew Cox za przyczynę śmierci Cobiego uznał całkowite uszkodzenie mózgu spowodowane uduszeniem.
„Cobie był sprawnym i zdrowym dwuletnim chłopcem. Przywykł do wspinania się na sofę, której używał jako trampoliny” – powiedział.
„Tego ranka robił to, co zwykle robią dwulatkowie. Jednak wchodząc na tył sofy, tragicznie zaplątał się w sznur, który nie był przymocowany do ściany i przypadkowo się udusił”.
Takie historie naprawdę łamią mi serce. Nikt nie jest temu winny. Niestety dwuletni chłopiec, który miał przed sobą całe życie niepotrzebnie odszedł z tego świata.
Mogę sobie tylko wyobrazić żal i smutek, jaki musi odczuwać Lauren i jej rodzina. Spoczywaj w pokoju, Cobi.
Panie, otocz swoimi kochającymi ramionami bliskich Cobiego i dodaj im sił po tej tragicznej stracie.
Spoczywaj w pokoju, Cobi!
Udostępnij ten artykuł na Facebooku, jeśli chcesz złożyć wyrazy współczucia i wyrazić swoje wsparcie.