Martin Pistorious po 12 latach znów nawiązał kontakt z otoczeniem

Niewiele jest historii, które dorównywałyby temu co przydarzyło się Martinowi Pistoriousowi. Po 12 latach w stanie wegetatywnym znów udało mu się odzyskać kontakt z otoczeniem.

W styczniu 1988 roku, w Republice Południowej Afryki, 12-letni wówczas Martin Pistorious przestał chodzić do szkoły, bo skarżył się na ból gardła.

W kolejnych miesiącach chłopiec osłabł zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Według doniesień, jego mięśnie zaczęły zanikać, a dłonie i stopy zwinęły się jak szpony. W końcu jego stan określono jako wegetatywny.

Ostatecznie lekarze zdiagnozowali u niego kryptokokowe zapalenie opon mózgowych i gruźlicę mózgu. Jednak nie byli pewni, co dokładnie spowodowało stan wegetatywny. Pod koniec pierwszego roku sytuacji w jakiej się znajdował, lekarze nie znajdując wyjaśnienia na to co się z nim dzieje, powiedzieli rodzicom, Rodneyowi i Joan Pistorious, że nie mogą już nic dla niego zrobić.

Co więcej stwierdzono też, że mózg ich syna ma sprawność na poziomie trzymiesięcznego niemowlęcia i że będzie wymagał opieki aż do śmierci.

Kontynuacja artykułu pod zdjęciem

Martin Pistorious w dzieciństwie
Źródło: YouTube/Thomas Nelson

Opiekowali się nim najlepiej jak potrafili

Tak więc rodzice opiekowali się Martinem, choć wydawało się, że nie ma już nadziei. Rodney wstawał każdego ranka o 5:00, żeby ubrać syna i zawieźć go do ośrodka opieki. Każdego wieczoru „kąpał go, karmił, kładł do łóżka i nastawiał budzik na za dwie godziny, żebym wstać i go obrócić, żeby nie dostał odleżyn”.

Jednak nieoczekiwanie po kilku latach stan Martina zaczął się poprawiać.

Nagle zaczął widzieć i słyszeć wszystko wokół, ale nie mógł się ruszyć ani mówić. Jak później wyjaśnił, jego ciało wydawało się odległe, „jakby zatopione w betonie” i nie mógł go kontrolować.

Co przerażające, chociaż Martin był w stanie wykonywać drobne ruchy, jego opiekunowie tego nie zauważali. Bycie „świadomym wszystkiego”, ale bez zdolności do mówienia i poruszania się, pozostawiło w Martinie zrozumiałą traumą. Przypomniał sobie, jak matka powiedziała mu kiedyś: „Mam nadzieję, że umrzesz”.

„Wiem, że to okropne. Po prostu chciałam poczuć ulgę” – powiedziała później Joan Pistorius.

Nie mając nic do roboty poza leżeniem i pogrążeniem się w myślach, Martin Pistorious starał się „uwolnić” od myśli w swojej głowie.

Okazało się, że jest świadomy

Jednak pewnego dnia aromaterapeutka Martina, Virna van der Walt, zauważyła jego subtelny „język”. To były praktycznie niezauważalne uśmiechy, spojrzenia i skinienia głową. Miał wtedy około 25 lat.

Za jej radą Rodney i Joan wysłali syna do Centrum Komunikacji Wspomagającej i Alternatywnej na Uniwersytecie w Pretorii. Tam potwierdzono badaniami, że Martin jest świadomy i potrafi reagować na to co się do niego mówi.

Rodzice kupili mu komputer z oprogramowaniem do komunikacji. Po latach terapii potrafił za jego pomocą pisać wiadomości i posługiwać się sztucznym głosem podobnym do tego, który rozsławił fizyk Stephen Hawking.

„W wyniku infekcji mózgu znalazłem się w stanie wegetatywnym. Innymi słowy, nie byłem w stanie na nic reagować ani odpowiadać” — powiedział Martin Pistorious w wywiadzie dla MailOnline w wieku 39 lat.

„Pod koniec pierwszego roku lekarze powiedzieli moim rodzicom, że nie mogą już dla mnie nic zrobić i że mają zabrać mnie do domu, żebym umarł, co w zasadzie się stało”.

W rozmowie z NPR dodał: „Uderzyła mnie brutalna rzeczywistość, że spędzę resztę życia w ten sposób, całkowicie sam. Tak naprawdę o niczym nie myślisz. Po prostu istniejesz. To bardzo mroczne miejsce, w którym możesz się znaleźć, ponieważ w pewnym sensie pozwalasz sobie zniknąć”.

Kontynuacja artykułu pod nagraniem

„Mam młodszego brata i siostrę i oni wraz z moimi rodzicami jeździli na wakacje beze mnie, co było niezwykle trudne. Najgorsze było to, że nieustannie bałem się, że będą mieli wypadek samochodowy. Zginą, i nigdy po mnie nie przyjadą” – wyjaśnił w rozmowie z MailOnline.

„Nigdy nie byłem zły na rodziców, bo wiedziałam, że mnie kochają i robią, co w ich mocy. Jednak byłem wściekły z powodu tej sytuacji. Wielokrotnie płakałem w duchu. Doszedłem do punktu, w którym praktycznie się poddałem”.

Uczył się na nowo

Martin Pistorious przez lata pracował nad tym, aby ponownie nauczyć się czytać, pisać i obsługiwać komputer. W 2003 roku dostał pracę w ośrodku zdrowia, którą wykonywał raz w tygodniu.

Kontynuacja artykułu pod postem

„Na każdym kroku moje oczy otwierały się ze zdumienia, gdy doświadczałem czegoś nowego, gdy widziałem mężczyznę z jasnymi włosami jak papuzie pióra biegnące przez środek jego głowy; smakowałem chmurę topniejącego cukru zwanego watą cukrową; czułem przyjemność robiąc po raz pierwszy prezenty świąteczne dla mojej rodziny; albo byłem zaskoczony widokiem kobiet w krótkich spódnicach” – powiedział.

Następnie Martin nauczył się tworzyć strony internetowe i ukończył studia. W 2008 roku poznał miłość swojego życia, Joannę.

„Pracowałam z osobami niepełnosprawnymi, więc to nie było coś czego się obawiam i po prostu wiedziałam, choć trudno to wytłumaczyć, że Martin jest kimś wyjątkowym. Byłam już wcześniej w związkach, ale on wydał mi się bardzo fascynującym mężczyzną. Od razu zrozumiałam, co kryje się za jego niepełnosprawnością” – powiedziała Joanna w wywiadzie dla MailOnline.

„Denerwuje mnie, gdy ludzie nazywają mnie jego 'opiekunką’. Nie jestem jego opiekunką. Jestem jego żoną. Jego umysł jest niesamowity, a ja ciągle się od niego uczę”.

Kontynuacja artykułu pod zdjęciem

Martin Pistorious z żoną
Źródło: Facebook/Martin Pistorius

Najważniejsza jest miłość

Martin Pistorius oświadczył się Joannie w grudniu 2008 roku w trakcie lotu balonem. Para pobrała się w czerwcu 2009 roku i obecnie mieszka w Anglii, gdzie Martin pracuje jako projektant stron internetowych.

„To ona (Joanna) nauczyła mnie rozumieć prawdziwe znaczenie fragmentu Biblii, który czytaliśmy podczas nabożeństwa: 'Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: największa z nich [jednak] jest miłość’” — powiedział Martin.

„Moje życie obejmowało wszystkie trzy i wiem, że największa z nich to właśnie miłość, we wszystkich jej formach. Doświadczyłem jej jako chłopiec i mężczyzna, jako syn, brat, wnuk i przyjaciel, widziałem ją wśród innych i wiem, że może nas podtrzymać w najgorszych chwilach. Teraz jestem bardziej szczęśliwy niż kiedykolwiek sadziłem, że mogę być.

Możecie też przeczytać szczegółowe wspomnienia Martina zatytułowane Ghost Boy: My Escape From a Life Locked Inside My Own Body, które opublikowano w 2011 roku.

CZYTAJ TAKŻE:

Nastolatka zapadła w śpiączkę w wyniku braku leczenia powszechnej dolegliwości – „Prawie straciłam córkę”

6-latek uskarżał się na ból głowy, dzień później był już w śpiączce

 

Czytaj więcej na temat...