Wydaje się, że koronawirus każdego dnia zbiera coraz to większe żniwo. Według doniesień, jeden z lekarzy w ostatni weekend popełnił samobójstwo. Pracował on na pierwszej linii frontu w walce z SARS-CoV-2
Daily Mail informuje, że dr Lorna M. Breen, dyrektor medyczny na oddziale ratunkowym w nowojorskim szpitalu prezbiteriańskim Allen Hospital zmarła w niedzielę w Charlottesville w stanie Wirginia.
Jej rodzina opowiedziała, o tym z czym 48-latka zmagała się w pracy w ostatnim czasie. Pracując w szpitalu dr Lorna była świadkiem traumatycznych scen, pacjenci umierali na jej oczach.
Zgodnie z doniesieniami, również Lorna zarażona była SARS-Cov-2, ale wróciła do pracy po półtoratygodniowym odpoczynku. Jednak ze szpitala , w którym pracowała odesłano ją do domu w Charlottesville. Zrobiono to na polecenie jej ojca, doktora Phillipa C. Breena.
Tymczasem w niedzielę policjanci z Departamentu Policji Charlottesville otrzymali wezwanie w sprawie pomocy medycznej po tym, jak Breen próbowała odebrać sobie życie.
Rzecznik wydziału Tyler Hawn powiedział New York Times – „Ofiara została zabrana do szpitala UVA na leczenie, ale zmarła w skutek wcześniej zadanych sobie obrażeń”.
Jej ojciec, Phillip Breen, wyjaśnił, dlaczego jej praca miała na nią tak drastyczny wpływ.
„Próbowała wykonywać swoją pracę i to ją zabiło” – informuje Times. „Naprawdę ciężko pracowała, była na pierwszej linii.”
Oświadczył, że chce, aby jego córka została zapamiętana jako bohaterka. Stwierdził też, że coś było z nią nie tak podczas ich ostatniej rozmowy.
„Muszę się upewnić, że jest postrzegana za bohaterkę, ponieważ nią była” – dodał. „Jest ofiarą tego wirusa tak samo jak każdy inny, kto z jego powodu umarł.”
To przykład kolejnej tragicznej historii, która pokazuje jak katastrofalna w skutkach może być ta pandemia dla ludzi i to nie tylko chorych.
Spoczywaj w pokoju, Lorna. Niech Pan ma Cię w opiece.
Udostępnij ten artykuł na Facebooku, aby odmówić modlitwę za wszystkich odważnych bohaterów walczących przeciwko COVID-19.